4 czerwca na Placu Solidarności, na którym stoi Pomnik Poległych Stoczniowców, planowane jest spotkanie szefów rządów wielu państw z młodzieżą. Na ten sam dzień w tym miejscu związek zapowiedział manifestacje w obronie stoczni i "wszystkich ludzi, którzy są zwalniani". Wiceprzewodniczący stoczniowej Solidarności Karol Guzikiewicz podkreślił, że "stoczniowcy nie są przeciwni organizowaniu w mieście takich uroczystości, ale powinny one się odbyć w innym miejscu". - Pomnik Poległych Stoczniowców to jest pomnik 10 mln Polaków, którzy walczyli o wolność i w sytuacji gdy niepewny jest los polskich stoczniowców, nie wolno robić spotów politycznych w tym miejscu trzy dni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Ten dzień jest i będzie naszym świętem a politycy, którzy chcą robić kampanię wyborczą, niech robią to w innym miejscu Gdańska - powiedział Guzikiewicz. Podczas wspólnej konferencji prasowej z przedstawicielami "S" ze stoczni w Gdańsku i Zarządu Regionu gdańskiego związku, prezydent powiedział, że "szanuje i rozumie żądania i rozgoryczenie stoczniowców, ale prosi ich o rozważenie rezygnacji z manifestacji w tym dniu". - Chciałbym żebyśmy pokazali wspólny narodowy sukces, jakim było pokojowe przejście od systemu totalitarnego do systemu demokratycznego - podkreślił. Adamowicz powiedział dziennikarzom, że najbardziej obawia się, że "uroczystość w Gdańsku może być w ogóle odwołana i miasto na tym straci". Jednocześnie prezydent wyraził wątpliwość, czy "rzeczywiście chodzi o obronę stoczni czy o politykę". Zdaniem Adamowicza, "nikt poważny nie podejmie się organizacji imprezy politycznej o dużym europejskim wymiarze, gdy obok będą palone opony i przerywane barierki". Jak przyznał, przeraziły go publiczne wypowiedzi stoczniowców zapowiadających, że "w Gdańsku poleje się krew". Ostateczną decyzję w sprawie manifestacji na Placu Solidarności w Gdańsku mają podjąć władze związku w połowie maja. Przewodniczący Zarządu Regionu Gdańskiego "S", Krzysztof Dośla powiedział , że "jeżeli dojdzie do manifestacji, to związek będzie robił wszystko, aby miała ona charakter pokojowy". Tymczasem przewodniczący stoczniowej "S", Roman Gałęzewski powiedział w poniedziałek, że "związkowcy nie zamierzają rezygnować z demonstracji". W związku z sytuacją w stoczni w Gdańsku Adamowicz spotkał się z przedstawicielami "S" regionu gdańskiego i stoczni. Prezydent poinformował, że "wbrew kłamstwom powtarzanym przez niektórych działaczy "S", miasto pomaga zakładowi". Dodał, że "realna pomoc miasta dla stoczni wynosi ponad 10 mln zł a kolejne 2,5 miliona może być umorzone". Protest stoczniowców jest reakcją na krytyczne informacje z Komisji Europejskiej w sprawie planu restrukturyzacji zakładu. Właściciel stoczni, ISD opracowuje suplement tego planu. Jeśli Bruksela go odrzuci, stoczni Gdańsk grozi bankructwo.