We wtorek manewry w Bemowie obserwowali prezydent Bronisław Komorowski i minister obrony Bogdan Klich. Szef sztabu generalnego gen. Mieczysław Cieniuch powiedział dziennikarzom, że dla wojskowych takie manewry to przede wszystkim praca sztabów dowodzenia, a działania wojsk mają potwierdzić, czy decyzję podejmowane przez dowodzących są możliwe do wykonania. Dodał, że podsumowanie i ocena manewrów, które potrwają do środy, odbędzie się w ciągu dwóch tygodni. Ćwiczenia rozgrywają się według scenariusza, który zakładał wybuch konfliktu międzypaństwowego wokół dostaw ropy i gazu. Fikcyjne dwa państwa leżące na wschodzie miały zaatakować Wislandię. Pytany o atak ze wschodu w scenariuszu gen. Cieniuch odpowiedział, że są to hipotetyczne założenia i nie mają realnego odniesienia. - Założenia ćwiczeń są opracowywane znacznie wcześniej, granica jest sztuczna i nie pokrywa się z prawdziwą granicą państwową, a kierunki uderzeń są uzależnione od ukształtowania terenu poligonu - powiedział szef sztabu generalnego i dodał, że są to tylko ćwiczenia, które nie mają żadnego kontekstu geopolitycznego czy gospodarczego. Pytany czy Polacy mogą czuć się bezpiecznie odpowiedział, że tak, ale wynika to głównie z członkostwa w NATO, Unii Europejskiej i z partnerstwa z USA. Elementami ćwiczeń Anakonda na poligonie w Bemowie Piskim były m.in. ataki samolotów myśliwsko-bombowych, szturm czołgów i wozów bojowych oraz wsparcie sił lądowych przez śmigłowce. Jednym z punktów ćwiczeń była także ewakuacja rannych z ostrzelanego wozu bojowego. Jak mówili wojskowi, warunki na poligonie były trudne, ponieważ mimo słonecznej pogody wiał bardzo silny wiatr i mógł on mieć wpływ na celność wystrzeliwanych pocisków. Ich zdaniem takie właśnie warunki pogodowe dają lepszą możliwość sprawdzenia umiejętności żołnierzy. Ćwiczenia obok polskich dowódców obserwowali wojskowi z Kanady i USA. Po 40-minutowym pokazie prezydent, minister obrony oraz dziennikarze obejrzeli ekspozycję sprzętu wojskowego - m.in. czołgi, wozy bojowe, stację uzdatniania wody, stanowisko do odkażania ludzi i sprzętu po użyciu broni chemicznej i biologicznej, noktowizory, samochody transportowe. Prezydent Komorowski po obejrzeniu sprzętu został zaproszony do polowej stołówki i w towarzystwie żołnierzy zjadł wojskowy posiłek. W menu znalazł się gulasz z kaszą gryczaną i ogórkiem kiszonym oraz owocowy napój. Po posiłku prezydent pożegnał się z żołnierzami i odleciał z Bemowa.