O treści otrzymanej właśnie opinii gdańskiego ZMS poinformowała prokurator Anna Grzech z Prokuratury Rejonowej w Kartuzach, która bada okoliczności śmierci 30-latka. Jak wyjaśniła, etylokokaina to związek powstający w organizmie człowieka po spożyciu przez niego alkoholu i kokainy. Tak stwierdzili biegli Grzech dodała, że - zdaniem biegłych - to właśnie toksyczne działanie etylokokainy było główną przyczyną zatrzymania krążenia u mężczyzny. - Dodatkowym elementem, który mógł się do tego przyczynić, był wysiłek fizyczny oraz stresogenna sytuacja, w jakiej znalazł się zatrzymany - wyjaśniła prokurator dodając, że opinia biegłych wyklucza związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy śmiercią mężczyzny a zachowaniem policjantów podczas jego zatrzymania. Według prokurator, w takiej sytuacji wątek prowadzonego przez nią śledztwa związany z ewentualną odpowiedzialnością funkcjonariuszy za śmierć mężczyzny, zostanie umorzony. Wyjaśniła, że w postępowaniu nadal badane będzie zachowanie policjantów: prokuratura chce zbadać czy funkcjonariusze w czasie zatrzymania nie przekroczyli swoich uprawnień. Grzech dodała, że na ciele zmarłego znaleziono pewne obrażenia i celem śledztwa jest wyjaśnienie, w jaki sposób one powstały. Stracił przytomność i zmarł 4 sierpnia tego roku funkcjonariusze z III Komisariatu Policji w Gdańsku podjęli interwencję na jednej z ulic Dolnego Wrzeszcza. Ze zgłoszenia wynikało, że pewien mężczyzna próbował dostać się przez okno znajdujące się na parterze budynku, do mieszkania 72-letniego gdańszczanina. Według relacji tego ostatniego, 30-latek rzucał w niego doniczkami z kwiatami i groził, że go zabije. Z informacji przekazanych przez interweniujących policjantów wynika, że podczas zatrzymania 30-latek stawiał opór i nie reagował na polecenia funkcjonariuszy. Użyto więc wobec niego miotacza gazu i założono mu kajdanki. Podczas wprowadzania go do radiowozu mężczyzna kopnął w brzuch jednego z funkcjonariuszy i groził mu zabójstwem. Zatrzymany ponownie został położony na brzuchu i obezwładniony. Zdaniem policji mężczyzna był też agresywny przy wyprowadzaniu go z radiowozu. Funkcjonariusze zdecydowali się wezwać pogotowie ratunkowe. W trakcie oczekiwania na karetkę, mężczyzna nagle stracił przytomność. Policjanci podjęli akcję reanimacyjną, która była prowadzona do czasu przyjazdu lekarza. Ostatecznie mężczyzny nie udało się uratować. Z wydanej parę dni po zgonie wstępnej opinii sądowo-lekarskiej wynikało, że bezpośrednią przyczyną śmierci zatrzymanego była "ostra niewydolność krążenia i oddychania", jako powód zgonu wykluczono wówczas m.in. uraz mechaniczny, porażenie prądem i zatrucie. Protesty po śmierci 30-latka 17 sierpnia przed komisariatem policji w gdańskim Wrzeszczu odbyła się związana ze śmiercią 30-latka manifestacja z udziałem ok. 300 osób. Zdaniem protestujących, przyczyną zgonu mężczyzny było brutalne pobicie przez funkcjonariuszy; manifestanci nieśli m.in. transparenty z napisami "Stop mundurowej przemocy" i "Mordercy". Po manifestacji przedstawiciele NSZZ pomorskiej policji złożyli w prokuraturze zawiadomienie o możliwym znieważeniu funkcjonariuszy. Związkowcy zwrócili głównie uwagę na - ich zdaniem - znieważające policję określenie "mordercy". Sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Malborku, gdzie nadal jest prowadzona. Szef tej jednostki Lech Tymiński powiedział w środę, że trwa ustalanie personaliów osób, które w trakcie manifestacji niosły transparenty.