Tragedia rozegrała się wczoraj. Zaniepokojona zachowaniem i kondycją zdrowotną dziecka matka postanowiła zwrócić się o pomoc do lekarza - informuje Radio Gdańsk. W tym celu udała się wraz z dzieckiem do najbliższego ośrodka zdrowia. Jednak na pomoc tutaj się nie doczekała, gdyż skierowano ją do miejscowego szpitala. W ten sposób dziecko ze szpitalnej izby dziecka ostatecznie trafiło na Oddział Ratunkowy. Tam również odmówiono mu zarówno pomocy, jak i przyjęcia na oddział. Jak wynika z zeznań matki - o czym donosi Radio Gdańsk - od kobiety zażądano skierowania od lekarza rodzinnego. Matka dziecka zmuszona okolicznościami pojechała do swojej rodzinnej przychodni - do Sierakowic. Niestety kilka minut po jej powrocie 6-miesięczny Dawid zmarł. Okoliczności śmierci dziecka bada prokuratura. Co więcej - jak wynika z ustaleń Radia Gdańsk - to nie pierwszy tego typu przypadek w tym szpitalu. W ubiegłą sobotę przyjęcia na oddział w szpitalu w Kartuzach odmówiono kolejnemu dziecku. Ono także zostało odesłane na badanie do ośrodka w Sierakowicach. Na szczęście to dziecko przeżyło. Okoliczności śmierci chłopczyka pod lupą prokuratury Prokuratura w Kartuzach bada okoliczności śmierci półrocznego chłopca, któremu nie została udzielona pomoc ani w ośrodku zdrowia, ani w szpitalnym oddziale ratunkowym. Sprawę wyjaśnia też dyrektor Pomorskiego Centrum Zdrowia Publicznego (PCZP) dr Jerzy Karpiński który, jak mówi, jest "zszokowany" zachowaniem miejscowych służb medycznych. - W trakcie wyjaśniania sprawy na miejscu okazało się, że małego pacjenta nie zbadano ani w przychodni, ani w szpitalnym oddziale ratunkowym. To karygodne. Można pacjenta odesłać do innej placówki, ale trzeba dokonać niezbędnych badań, które pozwalają ocenić stan chorego. W dokumentacji medycznej nie ma śladu, że takiego badania dokonano - powiedział Jerzy Karpiński. Karygodne zachowanie lekarzy Szef PCZP wyjaśnił, że we wtorek matka półrocznego chłopca zaniepokojona jego stanem zdrowia udała się do ośrodka zdrowia w miejscu zamieszkania, tam lekarz odesłał ją z dzieckiem do szpitala w Kartuzach, gdzie na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym powiedziano kobiecie, że musi mieć skierowanie od lekarza. - Matka chłopca pojechała więc do Sierakowic gdzie była zameldowana, w drodze stan zdrowia dziecka jeszcze się pogorszył i pomimo reanimacji w miejscowej przychodni dziecko zmarło. Z przychodni zadzwoniono po pogotowie, które musiało przemierzyć 25 km właśnie z oddziału, z którego matkę z chłopcem odesłano. Bulwersujące jest, że w szpitalu nikt nawet nie wie jak dziecko wyglądało, nikt nawet nie zajrzał do torby, w której przewożono chłopca aby ocenić jego stan - dodał Jerzy Karpiński. Zaznaczył, że zażądał notatek służbowych zarówno z przychodni zdrowia jak i ze szpitala. "Po wyjaśnieniu sprawy na pewno zostaną wyciągnięte konsekwencje administracyjne, a całą sprawą już zajmuje się prokuratura - podkreślił. Odpowiedzą za skandaliczny czyn? Zawiadomiona przez policję Prokuratura Rejonowa w Kartuzach wszczęła we wtorek śledztwo w tej sprawie. - Przejrzeliśmy wstępnie dokumentację, dokonaliśmy też oględzin ciała, po czym zostało ono wysłane do gdańskiego zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej, gdzie odbędzie się sekcja - powiedział w środę szef kartuskiej prokuratury, Marek Kopczyński. Pisemny raport z wynikami sekcji, podczas której ma zostać ustalona przyczyna śmierci chłopca, prokuratura otrzyma prawdopodobnie za miesiąc. Do tego czasu chce przesłuchać wszystkie osoby mające związek ze sprawą i zapoznać się szczegółowo z dokumentacją. Śledztwo prowadzone jest pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci oraz "nieudzielania pomocy osobie, znajdującej się w położeniu graniczącym z bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia". Za te czyny grozi do 5 lat pozbawienia wolności.