Dotychczas chorowały małe dzieci, które wyleczono, gdyż zostały zarażone łagodniejszym "wariantem" posocznicy. Przypadek dorosłej kobiety był dużo cięższy. Kobieta zachorowała w domu i rodzina sądziła, że to silne przeziębienie - uporczywy kaszel, wysoka gorączka. W nocy wezwano karetkę. Lekarz zaordynował leczenie i pozostawił chorą w domu. Jednak wkrótce, tej samej nocy, dziewczyna zemdlała i bliscy ponownie zadzwonili po erkę. Tym razem, ok. godz. 4.00, zabrano ją do szpitala. Nadal jednak nie wiadomo było, że to sepsa. - Stan pacjentki nie był ciężki, była przytomna, był z nią kontakt. Nie miała też wybroczyn na skórze, które mogłyby wskazywać na posocznicę. Miała objawy typowe dla przeziębienia grypowo - oskrzelowego, a takie przypadki są w naszym szpitalu ostatnio bardzo częste - informuje Mirosław Górski, zastępca dyrektora kwidzyńskiego szpitala. - Jednak rano, ze względu na spadek ciśnienia krwi, przeniesiono pacjentkę na oddział wewnętrzny, gdzie jej stan się pogorszył, zaczęła tracić kontakt, słabnąć. Wówczas lekarz rozpoznał objawy sepsy. Pobrano od niej krew do badania, jednocześnie wzywając helikopter, by przewieźć 24-latkę do specjalistycznego szpitala w Elblągu. Tam, mimo intensywnego leczenia, kobieta zmarła. - Przeprowadziliśmy wewnętrzną kontrolę prawidłowości postępowania naszych służb medycznych w tym przypadku. Moim zdaniem, zrobili wszystko, co trzeba - zapewnia M. Górski. Prawdopodobnie jednak po przeprowadzeniu sekcji zwłok, odbędzie się także zewnętrzna kontrola prawidłowości procedur w kwidzyńskim szpitalu. Osoby, które miały kontakt z 24-latką, otrzymały antybiotyk. - Jego podawanie ma sens jedynie w ciągu pierwszej doby od zakażenia. Później lek nie działa - podkreśla M. Górski. 24-latka pracowała w kwidzyńskiej fabryce elektronicznej Jabil, przy taśmie. Autor: ad