Sąd w orzeczeniu uwzględnił powództwo cywilne pokrzywdzonego i zasądził na jego rzecz 20 tys. zł zadośćuczynienia od oskarżonego - poinformowała rzeczniczka słupskiego SO sędzia Danuta Jastrzębska. Wyrok nie jest prawomocny. Obrona prawdopodobnie wniesie apelację. Proces aresztowanego tymczasowo Tomasza P. rozpoczął się w maju 2012 roku i toczył się z wyłączeniem jawności ze względu na ważny interes pokrzywdzonego związany z wykonywaną przez niego praktyką lekarską. Lekarz nie widzi na jedno oko Do próby zabójstwa ginekologa doszło 11 maja 2011 roku wieczorem. Tomasz P. zaatakował lekarza, gdy ten wysiadał z samochodu na parkingu; jak później ustaliła prokuratura, oskarżony wykorzystał narzędzie przypominające drewnianą pałkę. Ginekolog został ciężko pobity. Doznał krwiaka mózgu. Przez dwa tygodnie był nieprzytomny. Przeszedł dwie operacje neurochirurgiczne. Nie widzi na jedno oko. Napastnik zniszczył mu również samochód. Był niezadowolony ze sposobu, w jaki lekarz badał żonę Z ustaleń prokuratury wynikało, że Tomasz P. pobił ginekologa, gdyż był niezadowolony ze sposobu, w jaki lekarz badał jego żonę. Uważał, że badania te uwłaczają godności kobiety. Tomasza P. zatrzymano dzień po napaści na lekarza. Początkowo prokuratura zarzucała mu spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za co grozi do 10 lat więzienia. W lipcu 2011 r., po tym, jak biegły patomorfolog napisał w opinii, że obrażenia, których doznał doktor I. mogły być śmiertelne, zarzut zmieniono na usiłowanie zabójstwa. Nie przyznał się w śledztwie do zarzutów Tomasz P. nie przyznał się w śledztwie do zarzutów. Wyjaśniał, że w czasie napaści na lekarza oglądał w domu telewizję. Zrobił sobie tylko krótką przerwę na wyprowadzenie psa i bieg po mieście. Mężczyzna nie był dotychczas karany. Biegli psychiatrzy orzekli, w chwili napaści był poczytalny.