Jak podkreślił w uzasadnieniu wyroku przewodniczący składu sędziowskiego Robert Studzienny, wątpliwości budzą wyjaśnienia oskarżonego, że z całego zdarzenia zapamiętał jedynie huk, a potem ocknął się już w swoim mieszkaniu. - Oskarżony zacierał ślady po przestępstwie: ciało pokrzywdzonego zostało znalezione na podłodze, a wcześniej siedział on na fotelu; łuskę po naboju znaleziono w wannie, zakrwawiony zegarek ofiary w kuchni, wytarto też w wielu miejscach krew - tego wszystkiego nie mógł przecież zrobić śmiertelnie postrzelony mężczyzna - powiedział sędzia. Według sądu, na podstawie m.in. zeznań świadków sąsiadów i relacji oskarżonego, można wnioskować, że przed oddaniem strzału nie doszło między mężczyznami do jakiejkolwiek kłótni, czy szarpaniny. Sąd uznał że dwa pierwsze strzały oddano w sufit w ciągu kilku sekund. Ostatni, trzeci strzał, który trafił śmiertelnie mężczyznę padł już po dłuższym czasie. W każdym przypadku, pistolet był w rękach Adama N. - Funkcjonariusz policji nie powinien zabierać ze sobą broni szczególnie w miejsca, gdzie będzie pity alkohol - podkreślił sędzia Studzienny. Obrońca oskarżonego Wojciech Cieślak nie wykluczył złożenia odwołania od wyroku. - Nie przekonały mnie argumenty sądu, że mamy tu do czynienia z umyślnym zabójstwem - powiedział dziennikarzom. Nie jest to pierwszy wyrok w tej sprawie. W grudniu 2010 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał Adama N. na cztery lata więzienia. W czerwcu 2011 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił jednak ten wyrok sądu niższej instancji, uznając, że w pierwszym procesie nie oceniono wszystkich okoliczności, a pewne fakty ustalono błędnie. Jak ustaliła prokuratura, do zabójstwa doszło wieczorem 8 października 2009 r. w Gdańsku-Nowym Porcie. Adam N. po powrocie ze służby kupił kilka piw, które wypił sam w garażu. Następnie spotkał na ulicy znajomego 41-letniego Krzysztofa K. Adam N. zaproponował mu spożycie kolejnych piw. Mężczyźni pili alkohol w mieszkaniu Krzysztofa K. Kiedy skończyło się piwo, zaczęli pić wódkę. Jak wyjaśniał podczas procesu Adam N., z całego spotkania przypomina sobie jedynie huk, a świadomość odzyskał dopiero następnego dnia rano w swoim mieszkaniu. Zauważył, że ma poplamione krwią spodnie i brakuje mu trzech sztuk amunicji. Oskarżony tłumaczył, że do śmierci kolegi doszło przez przypadek. Adam N. został zatrzymany po kilku tygodniach od zabójstwa. Pracował w Komendzie Miejskiej Policji w Sopocie. W policji był zatrudniony od 1993 r. W tym czasie dwukrotnie był na misji w Kosowie.