W czwartek Matusz Morawiecki, podczas wywiadu w TVN24, był pytany, czy nie obawia się zapowiadanego strajku nauczycieli. "Bardzo bym sobie życzył, aby ten protest nie miał miejsca" - mówił. Dziś ZNP odpowiada premierowi. - Pan premier powiedział wczoraj, że życzyłby sobie, aby do protestu nie doszło. Otóż, panie premierze, uważamy, że to pana życzenie może się spełnić. Skoro - jak pan premier zapewnia - sytuacja budżetowa jest bardzo dobra, to rząd może podjąć decyzję o wzroście wynagrodzeń nauczycieli i pracowników oświaty o 1000 zł - odpowiada Mateuszowi Morawieckiemu rzeczniczka ZNP. Jak dodaje, Związek jest cały czas otwarty na negocjacje. - Od stycznia do lutego wysłaliśmy do pana premiera trzy pisma w sprawie rozmów. Trzykrotnie prosiliśmy o spotkanie. Jesteśmy otwarci na dialog - podkreśla Kaszulanis. Rzeczniczka ZNP zaznacza też, że w spotkaniu z premierem powinni uczestniczyć również przedstawiciele samorządów. - Samorządy są teraz wywoływane do tablicy. Ze swojej strony możemy powiedzieć, że otrzymujemy bardzo wiele głosów wsparcia od samorządowców, którzy popierają postulaty płacowe nauczycieli - mówi Kaszulanis. "Średnie wynagrodzenie to konstrukcja wirtualna" Zapytana o to, czy MEN, od czasu ogłoszenia daty strajku, wyszło z inicjatywą spotkania i rozmów, odpowiada, że nie było żadnego kontaktu ze strony resortu. - W czasie licznych wypowiedzi medialnych Anna Zalewska mówi o średnim wynagrodzeniu nauczycieli. I im częściej minister przedstawia te informacje, tym głośniej nauczyciele mówią, że będziemy strajkować dłużej, ponieważ to są pieniądze, których nauczyciele na co dzień nie oglądają. Średnie wynagrodzenie to nie jest średnia znana z lekcji matematyki, tylko konstrukcja prawna, wirtualna. W skład tych średnich wynagrodzeń wliczane są wszystkie możliwe dodatki, które w trakcie całej kariery nauczyciel może otrzymać, łącznie z odprawą emerytalną. Te pensje, które nauczyciele otrzymują na konto, są o połowę niższe, niż średnie wynagrodzenie pokazywane przez minister edukacji - podkreśla Kaszulanis. Rzeczniczka ZNP przytacza też konkretne kwoty: - Początkujący nauczyciel - 1800 zł netto, ten najbardziej doświadczony, dyplomowany, często z kilkoma fakultetami - od 2,5 do 3 tys. zł, w zależności od tego, jaki ma dodatek motywacyjny. Dodatki są bardzo różne - od 50 zł w jednych gminach, do 600 zł w Warszawie. Referendum W poniedziałek, 4 marca, ZNP zdecydowało, że strajk rozpocznie się w szkołach i innych placówkach oświatowych 8 kwietnia i będzie bezterminowy - potrwa "do odwołania". Protest ma się odbyć w tych placówkach, których pracownicy zgodzą się w referendum na jego przeprowadzenie. Referendum trwa od 5 do 25 marca we wszystkich szkołach i placówkach, z którymi w ramach prowadzonego sporu zbiorowego zakończono mediacje i nie osiągnięto porozumienia. Osoby zatrudnione odpowiadają na jedno pytanie: "Czy wobec niespełnienia żądania dotyczącego podniesienia wynagrodzeń zasadniczych nauczycieli, wychowawców, innych pracowników pedagogicznych i pracowników niebędących nauczycielami o 1000 zł z wyrównaniem od 1 stycznia 2019 jesteś za przeprowadzeniem strajku począwszy od 8 kwietnia?". Kwietniowe egzaminy sparaliżowane? Strajk nauczycieli może się zbiec z planowanymi egzaminami: gimnazjalnymi (10, 11 i 12 kwietnia) i ósmoklasisty (15, 16 i 17 kwietnia). Czy ten scenariusz się ziści? - Wszystko zależy teraz od decyzji rządu. Ogłosiliśmy informację o strajku z odpowiednim wyprzedzeniem tak, by nikogo nie zaskakiwać - mówi Kaszulanis. Jak dodaje, "sytuacja jest bardzo napięta". - Strajkować chcą dzisiaj nauczyciele zrzeszeni w ZNP, w oświatowej "Solidarności", w Forum Związków Zawodowych i ci, którzy nie należą do żadnych związków. Mamy do czynienia z bardzo dużą determinacją nauczycieli i solidarnością zawodową. Pokazuje to statystyka - 78 proc. placówek w całym kraju - szkół i przedszkoli - weszło w spór zbiorowy. Sytuacja jest więc poważna - podsumowuje rzeczniczka ZNP.