W środę po szóstej rano we Wrocławiu policja zatrzymała Władysława Frasyniuka. Opozycjonista z czasów PRL ma być przesłuchany w warszawskiej prokuraturze w charakterze podejrzanego w związku z ubiegłorocznym incydentem podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej. "Każdy jest równy wobec prawa. Nikt nie ma nadzwyczajnego immunitetu. (...) Jeśli ktoś łamie prawo, powinien ponosić konsekwencje" - powiedział Stanisław Karczewski w radiowych Sygnałach Dnia, pytany o tę sprawę. Dodał, że prawa powinny przestrzegać zwłaszcza osoby "z tak wspaniałą kartą historii, jaką ma Władysław Frasyniuk". Marszałek Senatu zaznaczył też, że Frasyniuk nie stawiał się na wcześniejsze wezwania prokuratury. "To jest normalne, że w takiej sytuacji został zatrzymany" - powiedział. "Jeżeli ktoś utrudnia przeprowadzenie czynności, nie chce stawić się przed prokuratorem - o ile pamiętam z mediów, pan Frasyniuk zapowiadał, że nie stawi się, że będzie utrudniał te czynności - to jest przepis, który umożliwia takie doprowadzenie, zatrzymanie" - powiedział z kolei wiceszef MS Michał Wójcik w Polsat News. Pytany o to, co wydarzy dalej, odparł, że sądzi, iż "będzie tylko przesłuchanie". "Natomiast my jesteśmy wszyscy równi wobec prawa" - podkreślił wiceminister. Policja w domu Frasyniuka O zatrzymaniu Frasyniuka poinformowała na Facebooku jego żona Magdalena Dobrzańska-Frasyniuk. "06.10 policja w kajdanach wyprowadziła Władka. Niech żyje dobra zmiana!" - napisała. Zatrzymanie ma związek z incydentem, do którego doszło podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej 10 czerwca 2017 r. Jak informowała policja zakłóciło ją kilkadziesiąt osób, które na Krakowskim Przedmieściu usiadły na jezdni, próbując w ten sposób zatrzymać przemarsz uczestników obchodów przed Pałac Prezydencki. Wśród kontrmanifestantów - których usunęli policjanci - był m.in. Frasyniuk. Na początku lipca ubiegłego rok usłyszał on zarzut "przeszkadzania w przebiegu niezakazanego zgromadzenia". Wcześniej Frasyniuk dwukrotnie nie stawił się w warszawskiej prokuraturze - 12 stycznia i 1 lutego.