W sprawie, w której zatrzymano w poniedziałek (20 lipca) byłego ministra transportu Sławomira N. służby mają przeszukać w sumie ponad 50 miejsc na terytorium Polski i Ukrainy - poinformował szef Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy (NABU) Arterm Sytnyk. Rzecznik koordynatora ds. służb specjalnych Stanisław Żaryn podkreślił, że sprawa jest rozwojowa i niewykluczone są kolejne zatrzymania.
Stanisław Żaryn poinformował w poniedziałek przed południem, że funkcjonariusze CBA prowadzą w Gdańsku dalsze czynności związane z zatrzymaniem byłego ministra transportu Sławomira N., biznesmena Jacka P. oraz byłego dowódcy JW 2305 "GROM" Dariusza Z. Przeszukiwane są m.in. mieszkania N. i P.
Jak poinformował szef Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy (NABU) Arterm Sytnyk, na terytorium Polski i Ukrainy prowadzonych jest w sumie ponad 50 przeszukań.
"Grupa osób stworzyła organizację przestępczą, która rozkradała pieniądze międzynarodowych organizacji przeznaczonych na remont dróg na Ukrainie" - przekazał Sytnyk.
Stanisław Żaryn zaznaczył, że sprawa jest rozwojowa, a kolejne zatrzymania nie są wykluczone. Podkreślił, że to dopiero pierwszy etap śledztwa, które będzie kontynuowane.
Jak powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Mirosława Chyr, sprawą byłego ministra transportu zajmują się osobno dwie prokuratury - w Polsce i na Ukrainie. Działania koordynuje zespół śledczych.
"Zespół śledczych jest platformą porozumienia między państwami. To nie jest jedno wspólne postępowanie, tylko odrębne na Ukrainie, a odrębne w Polsce. Zespół śledczych jest tylko platformą do przekazywania dowodów" - wyjaśniła prokurator Chyr, dodając, że zespół jest dedykowany "sprawom poważnym, w których łączą się elementy międzynarodowe".
Dwie osoby - Sławomir N. i Jacek P. - zostały zatrzymane w Gdańsku, a były szef GROM Dariusz Z. w Warszawie.
Jak dowiedziała się Polska Agencja Prasowa, żadna z podejrzewanych osób nie została jeszcze przewieziona do prokuratury, ponieważ trwają czynności przeszukania w kilkudziesięciu miejscach w kraju i biorą w nich udział podejrzani. Po ich zakończeniu zostaną przewiezieni do Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Sławomir N., były poseł PO, minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej w latach 2011-2013, a w latach 2016-2019 kierujący Państwową Służbą Dróg Samochodowych Ukrainy - Ukrawtodor, były dowódca JW "Grom" w latach 2008-2010 Dariusz Z. i gdański przedsiębiorca Jacek P. zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy CBA z Delegatury w Gdańsku.
Śledztwo dotyczy podejrzenia działań korupcyjnych oraz udziału w zorganizowanej grupie przestępczej.
Chyr poinformowała, że były minister po doprowadzeniu do warszawskiej prokuratury ma usłyszeć sześć zarzutów dotyczących okresu, gdy kierował ukraińską Państwową Służbą Dróg Samochodowych - Ukrawtodor.
Sławomir N. ustąpił z funkcji p.o. szefa ukraińskiej państwowej agencji drogowej Ukrawtodor we wrześniu 2019 r. Ukraiński minister infrastruktury Władysław Kryklij mówił wcześniej, że zostanie on zwolniony, a problemem są jego decyzje personalne. Wcześniej ukraińska Narodowa Agencja ds. Zapobiegania Korupcji (NAZK) poinformowała, że podał on nieprawdziwe informacje w deklaracji majątkowej - miał podać nieprawidłową wartość samochodu i kwot na rachunkach bankowych.
Sławomir N. oświadczył wówczas, że jego deklaracja jest prawidłowa. Ukrawtodor wyjaśnił w komunikacie, że wszystkie deklaracje finansowe Sławomira N. potwierdzone są na kontach bankowych. Po rezygnacji z funkcji z Ukrawtodorze N. napisał, że "jest zadowolony z wyników, które udało się osiągnąć na Ukrainie". Wśród swych zasług wymienił m.in. stworzenie Funduszu Drogowego, inwentaryzację dróg oraz lepsze wykorzystanie kredytów Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
W latach 2011-2013 Sławomir N. był ministrem transportu, budownictwa i gospodarki morskiej w rządzie Donalda Tuska. W 2013 r. podał się do dymisji w związku z wątpliwościami dotyczącymi jego oświadczenia majątkowego, do którego - jako minister - nie wpisał wartego ponad 10 tys. zł zegarka. Został skazany w 2014 r. przez stołeczny sąd na 20 tys. zł grzywny za zatajenie posiadania zegarka w pięciu oświadczeniach majątkowych. Zrzekł się wtedy mandatu posła i odszedł z polityki. Sąd odwoławczy w maju 2015 r. zmienił ten wyrok, umarzając warunkowo postępowanie karne. Orzekł, że N. ma zapłacić pięć tys. zł na fundusz pomocy pokrzywdzonym.