O znalezieniu ciała poinformowała Polsat News Marta Kandybowicz, rzeczniczka policji w Lęborku. Dziś rano wznowiono poszukiwania dwóch dziewczynek, które w niedzielne popołudnie zaginęły w Morzu Bałtyckim. W Łebie przy wzburzonym morzu i obowiązującym zakazie kąpieli w niedzielę około godz. 12:30 do wody wszedł ojciec z dwójką dzieci. Kiedy podcięła ich fala, na pomoc ruszyli ratownicy. Wyciągnęli mężczyznę, który wymagał reanimacji i jego syna. Chłopcu nic się nie stało. Nie udało się jednak odnaleźć 11-letniej dziewczynki. Jak informuje reporterka RMF FM Aneta Łuczkowska, mężczyźnie z Łeby ratownicy kilkukrotnie zwracali uwagę, by nie wchodził z dziećmi do morza. Policjanci nie wykluczają, że po zakończeniu poszukiwań, ojciec usłyszy z tego powodu zarzut narażenia zdrowia i życia dzieci - donosi RMF FM. "Do końca życia zostanie z tym, że zostawił córkę w morzu" - powiedział w rozmowie z dziennikarzem serwisu "Głos Pomorza" Marek Chadaj, instruktor stołecznego WOPR, koordynator ratowników na kąpielisku w Łebie. "Na własne życzenie, bo pół godziny wcześniej wyrzucaliśmy go z wody, mówiliśmy że nie można się tam kąpać, ale on i tak poszedł. Rodzina kąpała się między drewnianymi falochronami, czyli w miejscu, które jest najbardziej niebezpieczne. Są tam na nich znaki, informujące o zakazie" - dodał Chadaj. Podobny wypadek w Ustce Podobny wypadek wydarzył się na plaży w Ustce. Do morza wszedł ojciec z 7-letnią córką. W pewnej chwili mężczyzna stracił ją z oczu. Poszukiwania na morzu nie dały rezultatu - powiedział Polskiemu Radiu Koszalin komisarz Robert Czerwiński ze słupskiej policji. Drugi dzień poszukiwań Akcja poszukiwawcza została wznowiona dziś po świcie. W nocy plażę przeczesywali policjanci. Wczoraj w poszukiwaniach brał udział statek ratowniczy, nurkowie, śmigłowiec, strażacy, policjanci i funkcjonariusze Straży Granicznej. W obu przypadkach ludzie weszli do wody mimo sztormowej pogody. Wywieszone były czerwone flagi, oznaczające zakaz kąpieli.