Jak twierdzi, powiedział, że jest posłem, a kiedy chciał wyjąć legitymację, dostał gazem. - Dzisiaj po godzinie 6 rano do mojego domu zapukało dwóch policjantów i poinformowało moją żonę: - Pani mąż został pobity i leży w szpitalu - tymi słowami poseł Wipler rozpoczął swoją relację. - Kiedy byłem w szpitalu, dwóch policjantów cały czas powtarzało: - To nie my panu to zrobiliśmy - podkreślił. Wyjaśnił, że umówił się wczoraj na spotkanie z przyjaciółmi, bo badanie USG, któremu poddała się jego żona, potwierdziło, że piąte dziecko, którego się spodziewają, jest zdrowe. Jak relacjonował, kiedy wychodził z lokalu po spotkaniu, zobaczył awanturę i próbował interweniować, bo "tak ma w zwyczaju". - Dosyć szybko użyto przeciw mnie gazu, przewrócono mnie, bito, skopano. (...) Byłem kopany w krocze, plecy, po nogach - opowiadał. Zapowiedział, że złoży w tej sprawie doniesienie do prokuratury. Prosto z konferencji prasowej pojechał na obdukcję. Edyta Bieńczak Czytaj więcej na RMF24!