Kasza, wędlina z kawałkami chrząstek, śladowe ilości masła i brak różnorodności w serwowaniu posiłków - takie zarzuty wobec Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. Antoniego Jurasza w Bydgoszczy mają rodzice dzieci, które leżą na tamtejszej onkologii. - Więźniowie mają lepsze jedzenie, niż dzieci chorujące na raka - przyznają rodzice. Przerażeni szpitalnymi posiłkami, sami kupują jedzenie swoim dzieciom. Zdaniem rodziców karmienie w bydgoskiej lecznicy jest bardzo monotonne. - Chleb, wędlina, która udaje wędlinę i masło. Do tego ewentualnie trochę twarożku, który jest kompletnie bez smaku. Jeden ser powtarza się trzykrotnie w tygodniu. Poza tym nie ma żadnych warzyw, a na deser jest sucha drożdżówka. Zdarzają się też zimne posiłki - dodają. - Każdy z nas lubi jak to, co na talerzu wygląda ładnie i dobrze smakuje, a dziecko, które jest chore, dodatkowo jest wybredne. Jak one mają zdrowieć? - żalą się rodzice i podkreślają, że wsparcie dietą w trakcie hospitalizacji jest przecież bezcenne. Szpital odpiera zarzuty rodziców i tłumaczy, że diety, które przygotowuje są indywidualnie dostosowywane do stanu zdrowia i sposobu leczenia każdego pacjenta. - Dieta musi zawierać określone produkty, odpowiednią kaloryczność i nie zawsze możemy dostosować ją do oczekiwań rodziców - tłumaczy Marta Laska, rzeczniczka prasowa Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. Antoniego Jurasza w Bydgoszczy