Kiedy polski premier, już jako szef Rady Europejskiej, będzie chciał odwiedzić Polskę, BOR będzie musiał przeprowadzać tzw. aktualną "analizę bezpieczeństwa" gościa i na jej podstawie zdecydować o stosowaniu odpowiednich zabezpieczeń. Biuro Ochrony Rządu przeprowadza taką analizę za każdym razem, kiedy Polskę odwiedza głowa innego państwa, nawet w przypadku, kiedy dzieje się to wielokrotnie, czy w krótkim odstępie czasu. To na jej podstawie przyznawana jest VIP-om określona liczba ochraniających ich funkcjonariuszy i stosowane przez nich środki bezpieczeństwa. Inaczej traktowane są głowy państw uczestniczących w konfliktach zbrojnych, narażone na zamachy, a inaczej przedstawiciele krajów, których zagrożenie jest niewielkie. Formalnie, ponieważ Donaldowi Tuskowi od grudnia będzie przysługiwać status głowy państwa, decyzje o przyznaniu mu ochrony będzie musiał każdorazowo podejmować szef MSW. Zanim jednak zadziała ta procedura, przez kilka miesięcy szef Rady Europejskiej w Brukseli będzie korzystał ze stałej ochrony BOR związanej ze zdanym urzędem premiera. Podobnie dzieje się w przypadku każdego odchodzącego szefa rządu. W tym przypadku najczęściej działania BOR ograniczają się do asysty kilku funkcjonariuszy ochrony osobistej i należącego do BOR samochodu. Za bezpieczeństwo polityków Unii w Brukseli odpowiadają służby Rady Europejskiej. Najczęściej działania te nie polegają na ochronie osobistej poszczególnych osób, ale ścisłej kontroli obszaru czy budynków, w których przebywają. Obecny szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy z ochrony osobistej korzysta bardzo rzadko. Ze względów bezpieczeństwa, odpowiadające za ochronę Biuro Ochrony Rządu, nie podaje żadnych szczegółów dotyczących ani liczby zaangażowanych w ochronę funkcjonariuszy, czy stosowanych przez nich urządzeń i procedur. BOR nie podaje też kosztów zapewnienia bezpieczeństwa głowom państw. Tomasz Skory