W ubiegły czwartek szefowa niemieckiego MON Ursula von der Leyen w talkshow w ZDF (drugim programie publicznej telewizji) uznała za istotne, by wspierać "zdrowy demokratyczny opór" młodej generacji w Polsce. Minister stwierdziła również, że chciałaby "wziąć w obronę kraje wschodnioeuropejskie". Wypowiedź medialna von der Leyen była w poniedziałek przedmiotem spotkania dyrektora departamentu wojskowych spraw zagranicznych MON płk. Tomasza Kowalika z attaché obrony Niemiec płk. Andreasem Meisterem. Po spotkaniu rzeczniczka MON ppłk Anna Pęzioł-Wójtowicz poinformowała, że MON nie przyjmuje do wiadomości stanowiska attaché obrony Niemiec. Resort za niedopuszczalne uznał "wzywanie obywateli drugiego państwa do działań antyrządowych". Z kolei rzeczniczka ambasady Niemiec w Warszawie Christina Wegelein powiedziała w poniedziałek, że wypowiedź minister obrony miała w większości pozytywny wydźwięk, a kontrowersje wzbudziło jedno zdanie wyrwane z kontekstu. Waszczykowski pytany w poniedziałek w radiowej Trójce, czy wizyta niemieckiego attache obrony w MON zamyka sprawę kontrowersji wokół słów von der Leyen, powiedział: "Chyba nie". Powołał się w tym kontekście na komentarze polityków niemieckich, którzy - jak powiedział - sympatyzując z niemiecką minister obrony "nie wspominają, że ona popełniła jakiś lapsus, czy została źle zrozumiana, tylko kontynuują jej myśl o tym, że powinna dyscyplinować rząd PiS i Jarosława Kaczyńskiego". Według niego sprawę zamknęłoby wycofanie się polityków niemieckich z tego stanowiska i przyznanie, że "zaprzyjaźnione państwo, będące sojusznikiem zarówno w Unii, jak i w NATO, nie powinno być dyscyplinowane przez innych polityków niemieckich". Dodał, że nie powinno to mieć miejsca "szczególnie w takich wrażliwych relacjach, jakie są między Niemcami a Polską". Dopytywany, czy będzie rozmawiał o tej sprawie ze swoim niemieckim odpowiednikiem Sigmarem Gabrielem, Waszczykowski powiedział, że ma nadzieję, że uda im się porozmawiać przy okazji przyszłotygodniowego spotkania Rady ds. zagranicznych w Brukseli. "Nie chcemy robić z tego wielkiej dyskusji politycznej" - zastrzegł. Marceli Sommer