Według politologa z Uniwersytetu Warszawskiego, ostatnie dwa lata to czas, którego "nie do końca spodziewano się" w PO. Jak mówił, cieniem na ostatnich 24 miesiącach działań rządu położył się kryzys gospodarczy, podniesienie wieku emerytalnego do 67. roku życia oraz konflikt wewnętrzny w obozie władzy. "Inaczej niż w poprzedniej kadencji wszystko działo się, mam wrażenie, dużo bardziej doraźnie. Tym razem Radzie Ministrów przyszło funkcjonować w dużo trudniejszych chwilach" - ocenił. Za największy sukces rządu politolog uznał podniesienie kwestii Otwartych Funduszy Emerytalnych. Jak mówił, dyskusja na ten temat sama w sobie pokazała skalę niebezpieczeństw i strat związanych z tym systemem. Według Chwedoruka "wymagało to odwagi ze strony rządzących". Jak zauważył, PO w tym przypadku będzie miała przeciwko sobie nie tylko opozycję i część obywateli kontestujących działania rządu, ale także część własnych wyborców i grupy lobbystyczne związane z sektorem finansowym, "które raczej zawsze były bliższe Platformie Obywatelskiej". Ekspert ocenił, że bez względu na to, jaki będzie finał sprawy OFE, już samo podjęcie dyskusji na tak wysokim szczeblu i pierwsze próby jakościowych zmian są "czymś cennym i dowodzą odwagi w działaniu". "Myślę, że właśnie ta kwestia OFE, to, czy rząd się odważy doprowadzić zmiany do końca, nie ugnie się pod wpływem bardzo silnych nacisków zewnętrznych, to moim zdaniem będzie jedna z najważniejszych rzeczy do oceny tejże Rady Ministrów już z takiej dłuższej perspektywy" - dodał. Mówiąc o sukcesach obecnego rządu politolog wymienił "względną stabilność" funkcjonowania gabinetu, choćby jeśli chodzi o relacje między koalicjantami. "One oczywiście mają różne zwroty akcji, ale jak na skalę polskiej dyskusji, to opinia publiczna nie jest zbyt często epatowana konfliktami w koalicji" - zauważył. Chwedoruk podkreślił także, że w kontekście polityki zagranicznej nie było "większych napięć na linii Kancelaria Prezydenta - kancelaria premiera". "A pamiętajmy, że różnie to w polskiej przeszłości bywało" - dodał. Za jedną z głównych porażek rządu Chwedoruk uznał reformę emerytalną, podwyższającą wiek emerytalny kobiet i mężczyzn do 67. roku życia. Jego zdaniem, to właśnie jej wprowadzenie zdecydowało, "że liderem sondaży partyjnych jest PiS, a Donald Tusk na liście niepopularnych polityków zaczyna walczyć o palmę pierwszeństwa". "To w poprzedniej kadencji było absolutnie nie do pomyślenia" - zauważył. Chwedoruk tłumaczył, że Polacy nie zaakceptowali podniesienia wieku emerytalnego. Jak mówił, "być może ta reforma z bardziej strategicznych względów nie była warta przeprowadzania", skoro skala jej odrzucenia w społeczeństwie była tak duża. W jego opinii porażką jest także wpisywana zwykle na sztandary opozycji sprawa służby zdrowia, w której "nie ma żadnej jakościowej zmiany". Chwedoruk ocenił, że służba zdrowia jest w Polsce w dalszym ciągu niedofinansowana, a sposób jej organizacji budzi wątpliwości. "Przekształcanie szpitali w spółki, postrzegane jako remedium na wszystko, chyba właśnie podczas tej kadencji pokazało, że nie jest remedium na cokolwiek" - podkreślił. Według Chwedoruka, rządowi zaszkodził także "chaos wokół systemu oświaty". "Nie wchodząc tu w dyskusję o obowiązku szkolnym dla sześciolatków, czy to jest słuszne, czy niesłuszne, sposób, w jaki próbowano forsować tę reformę, jest zły" - ocenił. Widoczny jest także problem rządu z dialogiem społecznym - uznał. "To jest załamanie się w tej kadencji dialogu społecznego, konflikt rządu ze związkami" - powiedział Chwedoruk. "W tak skomplikowanych czasach, w dobie kryzysu, przy takiej słabości społeczeństwa obywatelskiego doprowadzenie do nadwyrężenia dialogu społecznego jest być może jedną z większych strat, jest jednym z tych problemów, od których każda kolejna Rada Ministrów - bez względu na jej skład, na osobę premiera - być może będzie musiała rozpocząć w ogóle swoje funkcjonowanie" - ocenił. Odnosząc się do zapowiadanej przez Donalda Tuska rekonstrukcji rządu, powiedział, że właściwie pytanie o nią sprowadza się do dalszej obecności w rządzie ministra finansów Jacka Rostowskiego. "Ponieważ to Jacek Rostowski stał się jedną z twarzy tego rządu, świadomie legitymizował to pan premier, czyniąc Jacka Rostowskiego człowiekiem trochę spoza świata polityki, wicepremierem, otwierając niejako drogę do poważnej kariery politycznej" - tłumaczył Chwedoruk. Według niego, ewentualne odwołanie Rostowskiego byłoby o tyle ciekawe, że "do jakiegoś stopnia stanowiłoby formę przyznania po części racji argumentom opozycji dotyczącym polityki finansowej tego rządu". "Natomiast z całym szacunkiem dla wszystkich innych członków gabinetu Donalda Tuska, to pewnie będą to zmiany nieabsorbujące w olbrzymim stopniu opinii publicznej i niemające faktycznie większego wpływu na pracę całego gabinetu" - podkreślił Chwedoruk.