Chodzi o noworodka zabranego ze szpitala przez rodziców, którym sąd ograniczył prawa rodzicielskie. Minister zlecił przeprowadzenie kontroli w poniedziałek; ma ona dotyczyć "oceny prawidłowości zastosowanego postępowania medycznego oraz organizacyjnego wobec dziecka". "Do czasu wyjaśnienia sprawy apelowałbym o powściągliwość w powierzchownej ocenie sytuacji" - przekazał PAP minister, odnosząc się do sprawy. W związku z tymi wydarzeniami zareagował także rzecznik praw pacjenta, który postanowił wszcząć postępowanie wyjaśniające. Robert Bryzek z biura rzecznika wyjaśnił, że postępowanie będzie dotyczyć "naruszenia prawa pacjenta do świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom aktualnej wiedzy medycznej, również do prawa do świadczeń zdrowotnych udzielanych z należytą starannością, oraz prawa pacjenta do informacji - w tym przypadku prawa przedstawicieli ustawowych dziecka, czyli rodziców". Jak zaznaczył, "jest to prawdopodobnie pierwsza sytuacja, w której przy braku zgody rodziców na szczepienie sąd zareagował tak bardzo szybko". "Do tej pory sąd ograniczał rodziców we władzy rodzicielskiej, gdy zabieg medyczny służył ratowaniu zdrowia i życia dziecka w sytuacji bezpośredniego zagrożenia" - podkreślił Bryzek. "Rzecznik praw pacjenta nie ma informacji, nie ma dokumentacji medycznej, która by wskazywała, że w tej sytuacji było bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia, czy nie było, a to będzie miało przełożenie na podjęte przez rzecznika rozstrzygnięcie" - dodał Bryzek. "Do tej pory, jeżeli rodzice odmawiali szczepienia dziecka, to przeważnie szpital informował sanepid, następnie wojewodę, była nakładana kara w trybie administracyjnym, mająca na celu przymuszenie do wykonania tego szczepienia, wtedy rodzice odwoływali się do sądów. Natomiast tutaj jest szczególna sytuacja, w której sąd bardzo szybko zareagował - już następnego dnia rano zwołał posiedzenie i ograniczył władzę rodzicielską tych państwa" - powiedział Bryzek. Jak dodał, rzecznik zwrócił się także do białogardzkiego szpitala o wyjaśnienia oraz przekazanie kopii dokumentacji medycznej. "Twierdzenia szpitala, tak samo rodziców, mogą dać jakiś obraz, natomiast najważniejsze jest to, co jest zawarte w dokumentacji medycznej: czy wszelkie procedury zostały zastosowane" - podkreślił Bryzek. Zapowiedział, że po otrzymaniu wyjaśnień i dokumentacji medycznej Rzecznik Praw Pacjenta wystąpi do konsultanta krajowego w dziedzinie neonatologii, żeby zajął stanowisko w tej sprawie. Bryzek podkreślił, że rozpatrzenie wszystkich opinii i dokumentacji w tej sprawie będzie podstawą do zajęcia przez rzecznika stanowiska i wydania rozstrzygnięcia, czy prawo pacjenta zostało naruszone. O podjęciu w tej sprawie interwencji z urzędu poinformował PAP rzecznik praw dziecka Marek Michalak. "Badamy wszystkie aspekty tej sprawy" - podkreślił. Rodzice "porwali" dziecko ze szpitala W czwartek w białogardzkim szpitalu urodziła się dziewczynka w 36. tygodniu ciąży. Według ordynatora oddziału położniczo-ginekologicznego rodzice nie wyrażali zgody na podejmowanie przez personel podstawowych czynności medycznych wobec noworodka. Z tego powodu został zawiadomiony sąd rodzinny i na terenie szpitala przeprowadzono rozprawę. Sąd orzekł o ograniczeniu rodzicom władzy rodzicielskiej w zakresie świadczeń medycznych. Gdy pracownik sądu dostarczył do szpitala pismo z postanowieniem sądu, rodzice z dzieckiem opuścili placówkę. Rodziny od piątku poszukuje zachodniopomorska policja. W sobotę w internecie pojawił się film "Prawdziwa wersja zdarzeń rodziców z Białogardu, których poszukuje policja. Oświadczenie Ojca". Widać na nim częściowo mężczyznę, a na końcu także kobietę karmiącą niemowlę. Ojciec dziecka tłumaczy w nagraniu, że dziecko urodziło się w terminie, a poród odbył bez komplikacji. "Nie było żadnego zagrożenia życia i zdrowia naszego dziecka. W dwie i pół godziny po porodzie lekarz poinformował, że zgłasza nas do sądu rodzinnego, a ja jako tata dziecka zagrażam jego zdrowiu i życiu" - mówił mężczyzna. Jak wyjaśnił, powodem tych działań była odmowa zaszczepienia dziecka w pierwszej dobie życia oraz odmowa podania zastrzyku z witaminą K. Konsultant krajowy w dziedzinie neonatologii prof. Ewa Helwich powiedziała w poniedziałek w rozmowie z PAP, że w przypadku noworodka z białogardzkiego szpitala - jej zdaniem - nie było podstaw do zgłaszania sprawy sądowi rodzinnemu. Jej zdaniem, zabrakło cierpliwości i spokojnej rozmowy personelu z rodzicami. Prokuratura Okręgowa w Koszalinie wszczęła w poniedziałek śledztwo - jest ono prowadzone w sprawie, nikt nie usłyszał zarzutów. Śledczy zbadają, czy postępowanie rodziców mogło narazić dziecko na niebezpieczeństwo. Śledztwo dotyczy czynu z art. 160 par. 2 Kk, który stanowi, że kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a jest osobą, na której ciąży obowiązek opieki nad narażoną osobą, może ponosić odpowiedzialność karną w wymiarze od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.