Prokuratura zarzuciła Adamowi Z., że 23 listopada 2015 r., przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do Warty. Według biegłych, mężczyzna w chwili popełnienia przestępstwa był poczytalny. Grozi mu do 25 lat więzienia lub dożywocie. Podczas ostatniej rozprawy sąd uprzedził jednak strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynu na nieudzielenie pomocy - za ten czyn grozi do 3 lat więzienia. "W nocy krzyczał: nie zabiłem jej" Szwagier oraz siostry Adama Z. opowiadali o kontaktach z nim tuż po zaginięciu Ewy Tylman. Katarzyna B. mówiła, że brat był bardzo roztrzęsiony po całym zdarzeniu. "Gdy spał u nas w domu, w nocy obudził się i krzyczał 'nie zabiłem jej, nie zabiłem'. Płakał, musiałam go uspokoić. Rano nie pamiętał już tego zdarzenia" - zeznała przed sądem. Rodzeństwo przed sądem przyznało też, że ich brat opowiadał im, że był nękany podczas przesłuchań przez policję. Nowy świadek Jak informuje RMF FM, poznańska prokuratura zgłosiła też dwóch nowych świadków w procesie. To współaresztanci Adama Z. Jeden na spacerniku miał nawiązać kontakt z oskarżonym. Mężczyzna miał usłyszeć od Adama Z., że ten szarpał się z Ewą Tylman, po czym kobieta wpadła do Warty. Adam Z. miał się mu tłumaczyć, że nie pomógł jej, bo spanikował. Nie zabezpieczono wszystkich dowodów? W sądzie, na widowni, pojawił się też Jerzy Jakubowski, emerytowany policjant, były szef poznańskiego oddziału CBŚ. W jego ocenie, w czasie śledztwa popełniono wiele błędów. Uważa, że nie zebrano wszystkich możliwych informacji. Zdaniem emerytowanego policjanta, nie zostały zabezpieczone wszystkie nagrania z kamer monitoringu, które obejmowały okolice zaginięcia Ewy Tylman, m.in. z budynków Politechniki Poznańskiej, które filmują także Most św. Rocha. Według Jakubowskiego, kluczowy dla aktu oskarżenia moment, czyli przyznanie się do zabójstwa, które Adam Z. miał wypowiedzieć przed trójką policjantów, został potraktowany powierzchownie. Policjanci zostali przesłuchani tylko raz, nie ustalono nawet jak dokładnie doszło do powstania policyjnej notatki, w której przyznanie się do winy zostało ujęte - donosi Adam Górczewski z RMF FM. Oskarżony nie pamięta okoliczności Adam Z. nie przyznaje się do zarzucanego mu czynu. Odmówił składania wyjaśnień przed sądem i odpowiadał wyłącznie na pytania obrony. W trakcie procesu nie podtrzymał też wcześniejszych wyjaśnień przytoczonych przez sąd, w części dotyczącej tego, co się działo po wyjściu z klubu. Twierdzi, że nie pamięta okoliczności, w jakich miała zginąć Ewa Tylman, a do niekorzystnych dla niego wyjaśnień zmuszali go policjanci. Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone. We wtorek Adam Z. odpowiadał z wolnej stopy. Decyzję o uchyleniu tymczasowego aresztu, w którym mężczyzna przebywał od grudnia 2015 r., podjął 20 lutego Sąd Okręgowy w Poznaniu. W zamian za areszt, sąd zastosował wobec mężczyzny dozór policji dwa razy w tygodniu i zakazał mu opuszczania kraju. Mimo zażalenia prokuratury, postanowienie sądu I instancji podtrzymał sąd apelacyjny. Kolejna rozprawa odbędzie się 11 kwietnia. Sąd chce przesłuchać uczestników firmowej imprezy, po której doszło do feralnego zdarzenia nad Wartą.