Agnieszka Kublik i Monika Olejnik: Prof. Antoni Dziatkowiak, konsultant do spraw kardiochirurgii szpitala MSWiA mówi, że dr Mirosław Garlicki obejmował oddział w stanie "lenistwa i nieróbstwa". Przed Garlickim oddziałem szefował prof. Zbigniew Religa. Było tam aż tak źle? Doc. dr hab. Marek Durlik, chirurg, do 16 lutego 2007 r. dyrektor szpitala MSWiA w Warszawie: - Prof. Dziatkowiak ma wiedzę, by to ocenić, bo on z tymi kolegami operował i spotykał się jako konsultant. Ja powiem tylko o liczbach: po przyjściu Garlickiego ilość trudnych operacji kardiochirurgicznych wzrosła trzykrotnie. Prof. Religa był lubiany przez asystentów, bo często go po prostu nie było w szpitalu, np. w związku z jego działalnością polityczną. To prawda, że Garlicki zastał po Relidze rozpity zespół lekarzy? - Nie jest tajemnicą, że w wielu zespołach było normą okazyjne picie alkoholu dostarczanego przez pacjentów. Te butelki były w szpitalach wszędzie. Garlicki skończył z piciem? - Tak, jest abstynentem i fanatycznym wrogiem alkoholu. Religa miał do Pana żal, że przyjął Pan Garlickiego? - Tak. Religa rywalizował z Dziatkowiakiem, więc i z Garlickim. Bo z ośrodkiem Religi w Zabrzu nagle zaczął konkurować ośrodek krakowski Dziatkowiaka. Okazało się, że jest tam taki młody doktor Garlicki, niezwykle sprawny technicznie, dyspozycyjny, może w każdej chwili wsiąść do samolotu i pobrać serce, przeszczepić a pacjenci przeżywają. Całe środowisko wiedziało o tej rywalizacji. W tej całej sprawie od początku do końca chodzi o ambicje, o ludzką zawiść. Ja od początku mówiłem, że nie można niszczyć szpitala, Garlickiego, bo cała sprawa polega na ludzkiej zawiści. Pamięta pan komentarz Religi po konferencji CBA o Garlickim? - Tak. Powiedział, że "są świnie i ludzie". Wystąpił bardzo zdecydowanie przeciw Garlickiemu. Byłem bardzo zaskoczony. Ale też Religa publicznie powiedział, że nie ma mowy o zabójstwie i potwierdził to w ekspertyzie dla prokuratury. - Nie wyobrażam sobie, aby mógł wydać inną opinię. Wiele miesięcy później niemiecki ekspert światowej sławy kardiochirurg prof. Roland Hetzer to potwierdził.