Tusk spotkał się w środę w Nakle nad Notecią z samorządowcami z woj. kujawsko-pomorskiego. Podczas briefingu odpowiedział m.in. na pytanie o planowane podwyżki dla najważniejszych osób w państwie, parlamentarzystów i samorządowców. Tusk: Każdy lubi więcej zarabiać Ocenił skalę tych podwyżek jako "radykalną". - Rozmawiałem na ten temat długo z Platformą, wyraziłem jednoznaczny pogląd. To nie są łatwe sytuacje, każdy lubi więcej zarabiać, ale jest rzeczą oczywistą, że z punktu widzenia właściwie każdego obywatela, to chyba jednak nie jest pierwsza potrzeba, szczególnie w sytuacji, w której propozycje rządu, w czasie, kiedy mamy tak dużo możliwości finansowych, które dają Fundusze Europejskie, te propozycje rządu też są coraz bardziej widoczniejsze - z wielką stratą dla mieszkańców samorządów, dla przedsiębiorców, dla ludzi z inicjatywą, dla ludzi pracujących - mówił lider PO. Jak dodał, w tym samym momencie PiS i premier <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-mateusz-morawiecki,gsbi,1" title="Mateusz Morawiecki" target="_blank">Mateusz Morawiecki</a> proponują "radykalne podwyżki dla władzy i bardzo kontrowersyjne, związane z podwyższaniem podatków, składki zdrowotnej, decyzje, które na przykład bardzo dotkliwie odczują mieszkańcy samorządów". Mówił, że samorządy oceniają straty samorządu lokalnego związane z Polskim Ładem na 140 mld zł. Ocenił, że w tej sytuacji przygotowywanie podwyżek wydaje mu się bardzo niestosowne i dlatego - podkreślał - wraz z posłami z KO zdecydowali o zgłoszeniu projektu ustawy, która ma zablokować te podwyżki. Tusk powiedział, że jest przekonany iż "w sytuacji pandemicznej, gdy tylu ludzi straciło, podnoszone są podatki, a inflacja przekracza granice bezpieczeństwa, z tego samego powodu nie proponowałby podwyżek dla władzy jako takiej". Lider PO był też pytany przez <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-tvp,gsbi,1524" title="TVP" target="_blank">TVP</a> Info jak ocenia płace polskich polityków na tle płac polityków europejskich. Odpowiedział, że "jest dość dobrze zorientowany w kolejnej kampanii nienawiści". Podkreślił, że nie zna polityka europejskiego, "który by tyle pieniędzy dostał od władzy, co kolega organizujący między innymi te kampanie nienawiści w telewizji rządowej". - Zajrzyjcie do własnego ogródka, tam naprawdę bardzo cuchnie - dodał. "Trzeba wywierać presję na rząd" Pytany, czy podziela obawy samorządowców, że PiS "centralizuje wszystko" i że stracą one na Polskim Ładzie, Tusk podkreślił, że samorząd "to nie jest jakaś partia polityczna". - O mnie moi oponenci mogą myśleć: "atakuje PiS, bo jest szefem Platformy". Natomiast głos środowisk samorządowych, niezależnie od przynależności partyjnych, jest dość jednoznaczny. I trudno, by był inny - mówił. PiS - stwierdził lider PO - "chce jeszcze bardziej scentralizować władzę, chce, żeby decyzje dotyczące spraw lokalnych - mieszkańców naszych gmin, powiatów - żeby te decyzje zapadały na Nowogrodzkiej i w głowie prezesa Kaczyńskiego i żeby pieniądze mieszkańców zostały w gigantycznej skali zabrane przez PiS". Ocenił, że w tej sytuacji rząd może tymi pieniędzmi mieszkańców samorządów "obdzielać lojalnych, posłusznych wobec PiS i prezesa Kaczyńskiego". - To jest nie do zaakceptowania nie tylko dlatego, że PiS źle rządzi, ale to jest rujnujące dla samorządu jako takiego. I to jest po prostu grabież pieniędzy ludzi - powiedział Tusk. Podkreślał, że samorząd nie ma swoich pieniędzy - tak jak i rząd ich nie ma - tylko dysponuje pieniędzmi mieszkańców. - I gigantyczna kwota ma zniknąć z kieszeni mieszkańców, bo tak sobie wyobraził prezes Kaczyński czy premier Morawiecki - stwierdził. Tusk mówił, że kwestia rozwiązań zawartych w Polskim Ładzie była "centralną kwestią" jego spotkania z samorządowcami. - Trzeba wywierać presję na rząd, w parlamencie, w rozmowach samorządu z władzami, presję publiczną, presję w mediach, bo jest w interesie publicznym aby rząd zmienił stanowisko i oddał to, co samorządom i ich mieszkańcom się należy, żeby nie zawłaszczał coraz większych przestrzeni - powiedział. Podkreślał, że on sam i sama PO "nie da rady" wywrzeć skutecznej presji, ale - zaznaczał - jeśli będą umieli organizować wokół tej sprawy ludzi i środowiska, to jego zdaniem jest szansa, że rząd, jeśli nie ustąpi "ze wszystkich złych pomysłów", to choć część ich naprawi, i "chociaż trochę tych decyzji i pieniędzy zostanie na dole u ludzi". Tusk: PiS robi wielką krzywdę wszystkim wiernym Tusk mówił, że w Polsce duża część Kościoła zamieniła się w część partii politycznej. Dodał, że na wsiach wpływ Kościoła na decyzje polityczne jest większy niż w miastach. - W tej chwili nie wiem, co z tym zrobić, bardzo bym chciał znaleźć partnerów też po stronie kościelnej, bo uważam - i to mówię z przekonaniem - że PiS w jakimś sensie tak angażując Kościół po jednej stornie barykady politycznej, tak bardzo upolityczniając Kościół, robi wielką krzywdę wszystkim wiernym - powiedział Tusk. - Chcę chodzić do kościoła, w którym nie chcę słuchać powtórki z przemówienia Kaczyńskiego - dodał lider PO. Mówił, że nie chce słuchać "jakichś antysemickich" wypowiedzi czy fobii. Tusk podkreślił, że jest katolikiem i w czasach PRL-u znajdował w Kościele oparcie dla wolnościowego myślenia. - Myśmy się uczyli w jakimś sensie w Kościele można powiedzieć, jeśli to słowo nie brzmi zbyt strasznie, liberalizmu, szacunku dla innej osoby, tolerancji, wolności. Ja to dokładnie pamiętam, księża mnie tego uczyli, gdzie to wyparowało - powiedział Tusk. Tusk mówił o 500 plus Jeden z uczestników spotkania zapytał Tuska czy w programie PO są propozycje dla przedsiębiorców. Szef Platformy poinformował, że w najbliższych dniach ma w planach spotkanie w Warszawie z przedsiębiorcami. Tematem mają być rozwiązania proponowane przez rząd w ramach Polskiego Ładu i ich propozycje zmian w tym programie. - Ja już dostałem te rozwiązania od wielu organizacji przedsiębiorców, będziemy je wspólnie oceniać - zapowiedział były premier. Zadeklarował ponadto, że chce pomóc przedsiębiorcom "wywierać pozytywną presję" na rząd, by zmienił podejście do ludzi biznesu. - Warto wytwarzać taką presję - ja się w to zaangażuję, choć przecież nie przekonam Kaczyńskiego, bo jestem pewnie ostatnim człowiekiem, którego on by wysłuchał - ale na pewno mogę pomóc organizować środowiska przedsiębiorców czy samorządów, żeby oni coraz mocniej i wyraźniej domagali się innych rozwiązań - powiedział lider PO. Dziwił się też, dlaczego w sytuacji, kiedy do Polski ma dotrzeć "rzeka pieniędzy" z Funduszu Odbudowy UE, rząd chce zwiększać obciążenia podatkowe dla przedsiębiorców. - Nie powinniśmy się na to zgodzić - przekonywał Tusk. Zaznaczył zarazem, że zadaniem państwa jest pomagać i wyrównywać szanse swych obywateli. - Przykładem tego jest 500 plus, które nawet jeśli dzisiaj widzimy inflację i możemy się bać, że niektóre przepływy pieniędzy, które zaproponował PiS, mogą narazić nas na coraz bardziej rosnące ceny i taką drożyznę dotkliwą już dla ludzi, to tak czy inaczej jest jakaś zgoda społeczna, żeby państwo aktywnie wspierało tych najsłabszych, którzy nie są w stanie zadbać o siebie przy pomocy własnych rąk, umysłów, pracy - dodał były premier. "Władza nie ma swoich pieniędzy" Zwrócił też uwagę, że "władza nie ma swoich pieniędzy". - Władza dzieli pieniądze, które wpierw zabiera i pytanie o każdą władzę, nie tylko o PiS, jest ile tych pieniędzy ludziom zabiera i w jaki sposób to, co zabierze, w jaki sposób dzieli i inwestuje. Dzisiaj trzeba bardzo wyraźnie powiedzieć, że Polska jest o krok o takiej stagnacji, nie ma pomysłów i dlatego to się tak opóźnia dzisiaj - Polska jest ostatnim krajem jeśli chodzi o przedstawienie Unii Europejskiej tego programu, na który mają przyjść setki miliardów złotych - wskazał Tusk. Były premier nie zgodził się, by "bogaczami" określać osoby, które zarabiają 4 tysiące złotych i przestrzegał, że ludzie tacy stracą na Polskim Ładzie. - Przy tej inflacji, przy tej drożyźnie te 4 tysiące za chwilę stanie się jakby normą, tylko dużo mniej można będzie za to kupić - wskazał szef PO. Odpowiadając na kolejne pytanie, przekonywał, że przy okazji kolejnych wyborów parlamentarnych każdy głos będzie miał znaczenie. - Dlatego jeśli ktoś ma takie poczucie zniechęcenia, a nawet obrzydzenia do władzy, to niech rozejrzy się kto z alternatywnych polityków, która z alternatywnych partii mu jeśli nie pasuje tak do końca, to chociaż częściowo i niech bezwzględnie pójdzie głosować, bo mam takie przeczucie, że za dwa lata każda nieobecność będzie bardzo dużo ważyła - powiedział Tusk. Tusk: Popełniłem błąd ws. wieku emerytalnego Tusk był pytany także, co chce osiągnąć w Polsce, skoro już tyle czasu rządził w kraju i - jak mówił pytający - brakowało wtedy pieniędzy i były afery. Dopytywał także czy Tusk nadal jest za podniesieniem wieku emerytalnego do 70. roku życia. - Uważam, że popełniłem błąd jako premier proponując rozwiązanie niezależnie od tego, czy ludzie go chcieli czy nie. Tak naprawdę, jeśli pyta mnie pan o opinię, czy powinniśmy dłużej pracować, to nie moje zdaniem ma tutaj znaczenie, tylko demografia. Ludzie żyją dłużej, my za chwilę będziemy mieli proporcję: jeden emeryt - jeden pracujący - mówił Tusk. Dodał, że Polacy obecnie żyją średnio o osiem lat dłużej, a pracują cały czas tak samo długo. - Więc ja nie mam żadnych wątpliwości, że system emerytalny, czyli wysokość emerytury, będzie także zależała od tego jakie są proporcje między pracującymi a emerytami. I mieliśmy dylemat i ten dylemat jest nadal aktualny: czy idziemy na emeryturę wcześniej, czyli w tym wieku, w którym obecnie idziemy, 60, 65, ze świadomością, że to oznacza w perspektywie, że te emerytury będą coraz mniej warte, czy też pracujemy dłużej po to, by te emerytury były więcej warte - powiedział. - Mój błąd polegał na tym, że nie powinienem tego rozwiązania narzucać, tylko o wiele intensywniej i dłużej tłumaczyć, że na tym polega wybór: im dłużej pracujemy, mamy wyższe emerytury, im krócej - mamy niższe emerytury i żeby jednak ci, których to dotyczy zdecydowali, jaki model wolą. Krótsza praca - mniejsza <a class="textLink" href="https://biznes.interia.pl/gospodarka/news-emerytom-grozi-kara-wystarczy-nie-zaplacic-do-25-stycznia-sk,nId,7284915" title="emerytura" target="_blank">emerytura</a>; dłuższa praca - wyższa emerytura - dodał. Podkreślił, że on bardzo nie lubi przymusu, zatem powinien dać wybór. Odnosząc się do pytania o afery, stwierdził, że "jeśli mowa o aferach i skandalach" to on "nie ma żadnego startu do tej ekipy, która dzisiaj rządzi". - To ja jestem absolutny amator - dodał. Tusk nie zgodził się z zadającym pytanie, że za jego rządów "na nic nie było pieniędzy". - Niech pan nie opowiada takich głupot, ma pan oczy, ma pan możliwość przemieszczania się po Nakle, po województwie kujawsko-pomorskim, po Polsce - mówił Tusk stwierdzając, że za jego rządów zbudowano wiele mostów, obwodnic i budynków użyteczności publicznej, szpitali. Przekonywał, że za to za czasów rządów PiS "łóżka szpitalne zaczęły znikać z prędkością kosmiczną i ten proces trwa". - Myśmy nie dali ludziom 500 plus, a PiS dał 500 plus. I to pozwala formułować takie tezy, że wtedy nie było na nic pieniędzy, a teraz są. Jaką cenę za to zapłacimy - tego jeszcze nie wiem. To była bardzo odważna decyzja - mówił Tusk, podkreślając, że obecnie stale rośnie inflacja, nawet jeśli nie jest ona jeszcze bardzo odczuwalna w sieci najtańszych sklepów. Tusk powiedział też, że obecnemu prezesowi NBP - jest nim <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-adam-glapinski,gsbi,1078" title="Adam Glapiński" target="_blank">Adam Glapiński</a> - powołanemu za rządów PiS, "on by nie powierzył szkolnej kasy oszczędności". Przekonywał, że przy takim prezesie NBP "nie ma żadnej gwarancji, że za chwilę nie będzie 7-8 proc. inflacji".