Od 22 stycznia Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w Szczecinie bada sprawę pacjentki rządowego programu in vitro, która urodziła nie swoje dziecko. Do zapłodnienia doszło w laboratorium w Policach. Dziecko urodziło się z wadami, a badania DNA wykazały, że kobieta nie jest biologiczną matką dziecka. - Bardzo chciałbym, żeby to była tylko pomyłka techniczna - oświadczył prof. Jacek Różański.
- Zgromadziliśmy komplet dokumentacji medycznej. Wyznaczyliśmy przesłuchania pierwszych świadków: rodziców oraz personelu medycznego - powiedział nam prof. Jacek Różański, Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w Szczecinie.
Prof. Różański ma jednak nadzieję, że w tym przypadku doszło do "pomyłki technicznej".
- Ja bardzo bym chciał, żeby to była tylko pomyłka techniczna, a nie rzeczywista, że doszło do złej interpretacji wyników - dodaje.
Różański pytany o to, czy badania DNA dziecka zostaną powtórzone, oświadczył, iż to będzie zależało od decyzji biegłych powołanych w tej sprawie.
Przyznaje, że nie słyszał wcześniej o takim przypadku w Polsce. - W głowie mi się to nie mieści - oświadczył.
"Głos Szczeciński" napisał dziś, że 30-letnia kobieta wraz z mężem poddała się zabiegowi pozaustrojowego zapłodnienia w Laboratorium Wspomaganego Rozrodu w szpitalu w Policach, który jest częścią szpitala klinicznego Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego przy ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie. Laboratorium korzysta z rządowego "Programu - Leczenie Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego na lata 2013 - 2016".
Urodziła córkę, która - jak się okazało - nie jest jej biologicznym dzieckiem. Sprawa wyszła na jaw po badaniach DNA, gdy dziecko urodziło się z licznymi wadami wrodzonymi.
Wszystko wskazuje na to, że podczas zabiegu in vitro nasienie męża zamiast z komórką jajową żony połączono z komórką innej kobiety - powiedział "Głosowi Szczecińskiemu" jeden z lekarzy znających sprawę.
Cały artykuł - na stronach "Głosu Szczecińskiego"