W zeszłym tygodniu "Rzeczpospolita" informowała o zatrudnianiu w resorcie sprawiedliwości osób bez doświadczenia. W tym tygodniu, powołując się na raport NIK podaje, że od stycznia ubiegłego roku ministerstwo zawarło 12 krótkoterminowych umów z dwoma ekspertami od PR na łączną kwotę 474,2 tys. zł. Każdy z nich zarabiał około 12,3 tys. lub 13,6 tys. zł, czyli tyle ile wynosi kierownicza pensja w ministerstwie. Jak donosi reporter "Rzeczpospolitej" powołując się na opinie NIK, zawieranie krótkoterminowych umów pozwoliło obejść prawo zamówień publicznych, a tym samym uniknąć organizacji przetargów wymaganych przy przekroczeniu pewnej kwoty. Z wyjaśnień resortu wynika, że wynagrodzenie ekspertów było adekwatne do wykonywanych obowiązków, a potrzeba ich zatrudnienia wynikała z dużej liczby proponowanych ustaw przez ministerstwo sprawiedliwości, co "zrodziło konieczność kompleksowych strategii informacyjnych". Jan Grabiec (PO) w rozmowie z reporterem "Rzeczpospolitej" stwierdza, że zatrudnieni eksperci zajmowali się tylko karierą Zbigniewa Ziobry, a z racji tego, że działacze Solidarnej Polski kandydowali z list PiS, partia Ziobry nie może dysponować własnymi środkami i musi podpierać się publicznymi. Rzecznik PO wytyka także brak raportów z pracy tych ekspertów. Podobne wnioski wyciągnęli cytowani przez "Rzeczpospolitą" kontrolerzy NIK, którzy stwierdzili w raporcie, że zatrudnieni pracownicy zajmowali się przygotowaniami Zbigniewa Ziobry do wystąpień telewizyjnych oraz brali udział w autoryzacji jego wywiadów. Więcej w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".