Teraz porywacze wskazali miejsce, gdzie ukrywali zwłoki biznesmena. Mężczyzna został uprowadzony w 2013 roku. Pomimo prowadzonych przez rodzinę negocjacji z porywaczami w sprawie przekazania okupu, 76-latek nigdy nie wrócił do domu. Przestępcy w pewnym momencie zerwali kontakt z bliskimi przedsiębiorcy. Według ustaleń śledczych, biznesmena porwano w czerwcu tuż po Wiankach w 2013 roku. Mężczyzna późnym wieczorem wracał do swojego domu w centrum Krakowa, przy ul. Garbarskiej. Wtedy porywacze wciągnęli go do samochodu i uprowadzili. Śmierć mężczyzny była przypadkowa Jak się dowiedział RMF FM, biznesmen został włożony do specjalnej przygotowanej skrzyni. Nie wiadomo, dlaczego zmarł - to dopiero wyjaśni sekcja zwłok. Porywcze twierdzą, że nie chcieli go zabić, a śmierć mężczyzny była przypadkowa. Zbigniew Przewrocki dorobił się pokaźnego majątku, inwestując na początku m.in. w fermy drobiu i produkcję kryształów, a potem w przemysł tytoniowy (miał zakłady House of Prince, potem Scandynavian Tobacco). Po sprzedaniu Scandynavian Tobacco zajął się leasingiem finansowym, produkcją ceramiki, zasiadał w zarządach kilku firm. W 2003 był na 44. pozycji na liście najbogatszych Polaków. W styczniu tego roku para uprowadziła 10-latka. Śledczy na prywatnej działce odkryli metalową skrzynię, w której przetrzymywano osoby porwane dla okupu. 10-latka porwano w styczniu w centrum Krakowa, w drodze do szkoły. Wciągnięto go do samochodu i przez 5 dni był przetrzymywany w skrzyni na zewnątrz. Kiedy rodzina zapłaciła kilkaset tysięcy euro okupu, chłopca wypuszczono. Porywacz skutecznie zacierał ślady Przez kilka miesięcy najlepsi tropiciele deptali porywaczowi po piętach. Zachowywał się, jakby pracował w specsłużbach. Cały czas wyprzedzał nas o krok - usłyszeli dziennikarze RMF FM od śledczych. Porywacz był wyjątkowo przebiegły. Wydawało się, że jest nieuchwytny. Mężczyzna bardzo skutecznie zacierał ślady. Wprowadzał w błąd ścigających go policjantów - jak ustalił RMF FM, przestępca m.in. podkładał fałszywe DNA, a także podrzucał ślady zapachowe osób, które nie miały nic wspólnego z porwaniem. Wykorzystywał także specjalistyczne urządzenia elektroniczne, m.in. do zagłuszania obrazu kamer monitoringu. Na krakowskich ulicach porzucał samochody. W co najmniej jednym z nich były materiały wybuchowe. Odnalezienie aut przez policję miało sprowadzać śledztwo na ślepe tory. Mężczyzna popełnił jednak drobny błąd. Przygotowywał się do kolejnego porwania dziecka. Znów chciał wykorzystać do tego samochód. W ostatnich dniach policjanci odnaleźli ten pojazd. Był zaminowany, a chodziło niszczenie dowodów. Ładunki miały być odpalone za pomocą telefonu komórkowego. Ofiary były przetrzymywane w metalowej skrzyni 50-latek po zatrzymaniu zaczął współpracować ze śledczymi. Udało się dzięki temu odzyskać część potężnego okupu, który za uwolnienie chłopca zapłaciła rodzina. Wraz z mężczyzną zatrzymano także współpracującą z nim kobietę - Dorotę B. Policjanci odnaleźli także samochody, którymi poruszał się podejrzany. W jednym z nich część transportowa była wygłuszona i przygotowana do przetrzymywania uprowadzonych osób. Śledczy na prywatnej działce usytuowanej w odludnym miejscu odkryli metalową skrzynię, w której przetrzymywano osoby porwane dla okupu. Wszystko wskazuje na to, że ofiary przebywały w niej bez względu na porę roku, aż do momentu przejęcia okupu. Zatrzymanym przedstawiono już zarzuty - pozbawienia wolności małoletniego pokrzywdzonego ze szczególnym udręczeniem w celu wymuszenia okupu oraz za porwania dla okupu przedsiębiorcy. Zatrzymanym grozić może kara pozbawienia wolności do 25 lat. Decyzją sądu zostali tymczasowo aresztowani na 3 miesiące. Śledztwo jest w toku, śledczy sprawdzają, czy zatrzymani nie mają związku z innymi, podobnymi przestępstwami, na co wskazywać mogą dowody rzeczowe zabezpieczone przy podejrzanych i w ujawnionych dotychczas miejscach ich przebywania. Komendant Główny Policji apeluje do osób, które w ostatnich kilkunastu lat padły ofiarą porwania, ich bliskich, a także osób, które mają wiedzę, informacje o tajemniczych zniknięciach. Marek Balawajder