Instrukcje BOR-u mają wyjaśnić choćby, jakie powinny być odległości między samochodami w kolumnie BOR podczas jazdy przez miasto. Na jedynych do tej pory ujawnionych nagraniach z monitoringu - pół kilometra przed miejscem wypadku - widać, że między pierwszym wozem ochrony a limuzyną premier Szydło jest 30-40 metrów przerwy. Adwokat kierowcy chce wiedzieć, czy regulują to wewnętrzne procedury BOR i czy zostały dochowane. Po drugie, czy przy takiej odległości, gdy limuzyna VIP-a, nie ma włączonych "kogutów", pierwszy samochód ochrony powinien w jakiś sposób blokować postronne auta albo sygnalizować im przejazd kolumny, np. lizakiem. Jest za dużo niewidomych, by mówić, że ten młody człowiek jest sprawcą wypadku - mówił mi. mec. Władysław Pociej. "Ci, którzy wieszają całą winę na chłopcu, być może będą go przepraszać" - Wszyscy ci, którzy mają tego rodzaju tezy, że wieszają całą winę na tym chłopcu, powinni zachować większą wstrzemięźliwość, bo być może będą musieli go później przepraszać - mówi adwokat 21-latka w rozmowie z naszym dziennikarzem. Kluczowe - jak podkreśla mec. Pociej - jest ustalenie ponad wszelką wątpliwość, czy kolumna rządowa była uprzywilejowana i z jaką prędkością jechały samochody BOR-u. Zdaniem mec. Pocieja są świadkowie, którzy twierdzą, że nie było sygnałów dźwiękowych. Będziemy się przyglądać kwestii odległości pomiędzy samochodami, prędkości, z jaką się poruszały, kwestii świateł, koloru świateł i użycia sygnałów dźwiękowych. Dopiero w kompilacji daje to kolumnie rządowej ten status uprzywilejowania - mówi Pociej. Zdaniem mecenasa nie obędzie się bez powołania biegłych. Jak doszło do wypadku? Wyjaśniają okoliczności Przypomnijmy, że w piątek ok. godz. 18.30 w Oświęcimiu doszło do wypadku, w którym poszkodowana została premier Beata Szydło. Rządowa kolumna trzech samochodów - pojazd pani premier jechał w środku - wyprzedzała fiata seicento. 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie miał zacząć skręcać w lewo i zderzyć się z autem, w którym była szefowa rządu. Oprócz niej poszkodowani zostali dwaj funkcjonariusze BOR z tego samochodu, w tym kierowca. Błaszczak: Kierowca seicento złamał prawo Według Błaszczaka "nie ulega żadnej wątpliwości", że kierowca seicento złamał prawo. - Przerywanie kolumny (samochodów uprzywilejowanych - przyp. red.) jest naruszeniem prawa. O tym każdy kierowca wiedzieć powinien. Tak było w tym przypadku. W piątek wieczorem doszło do tego, że kierowca seicento złamał prawo. Próbując wykonać manewr doszło wtedy do zderzenia z samochodem z tej kolumny - powiedział w poniedziałek Błaszczak, który był gościem TVP Info. Jak dodał, "przesłuchany kierowca - w protokole, który podpisał - przyznał się do popełnienia tej winy". - Był pouczony, że przysługuje mu prawo do adwokata, był pouczony o odmowie składania zeznań, nie skorzystał z tych praw, a dziś jest próba wykorzystania tego politycznie przez tą wściekłą opozycję, przez opozycję totalną - powiedział minister. W ocenie ministra zdarzeń drogowych z udziałem "najważniejszych osób w państwie przez lata było wiele", niektóre zaś "były ukrywane". Jego zdaniem "to jest tylko dowód na to, że bardzo wiele należy zmienić w BOR i te zmiany następują". Przypomniał, że w 2016 r. np. przeszkolonych zostało 170 osób, zakupiono nowe samochody, a więcej funkcjonariuszy przyszło do służby w BOR niż z niej odeszło. - To jest proces, tego nie można naprawić szybko - powiedział Błaszczak. Minister poinformował też, że samochód, którym jechała premier podczas wypadku był samochodem nowym, a prowadzący go kierowca posiadał wszelkie niezbędne kwalifikacje.