Funkcjonariusze zabezpieczą dzisiaj nagrania z monitoringu, które mają pomóc w wyjaśnieniu wszystkich okoliczności. Trwa też analizowanie ulotek, znalezionych przy mężczyźnie i próba ustalenia, czy zgodnie z tym, co mówią świadkowie, podpalenie miało charakter polityczny. Może o tym świadczyć tekst ulotek, znalezionych na Placu Defilad, w których znalazły się słowa "o wezwaniu Polek i Polaków do sprzeciwu wobec tego, co robi obecna władza". Dziennikarz RMF FM ustalił, że policjantom udało się potwierdzić tożsamość mężczyzny. Jego dane potwierdził członek rodziny. Z informacji Patryka Michalskiego wynika także, że jego stan jest krytyczny, choć szpital oficjalnie nie wydał dotychczas oświadczenia. Wczoraj 54-latek podpalił się na oczach przechodniów. Świadkowe rzucili się na ratunek. Musieli użyć gaśnicy, żeby ugasić płonące ubrania. Stan mężczyzny jest na tyle poważny, że dziś nie będzie można go przesłuchać. Jego życiu jednak nie zagraża niebezpieczeństwo - zachowane są czynności życiowe, ale ma rozległe poparzenia. Policja zaznacza, że pomocne w wyjaśnieniu motywacji 54-latka, mogą być znalezione przy mężczyźnie ulotki. Oficjalnie służby nie precyzują, jaką miały one treść, choć w sieci pojawiły się ich zdjęcia. Sprzeciwiał się władzy? Warszawski radny Tomasz Sybilski, który był świadkiem tego zdarzenia, napisał na Facebooku, że człowiek protestował "w obronie wolności". Mężczyzna miał także zostawić list i prosił, by go nie ratować. Radny opublikował zdjęcie pisma na swoim profilu. 54-latek napisał, że "wezwanie kieruje do wszystkich Polek i Polaków, aby przeciwstawili się temu, co robi obecna władza". (ph)