Za ukaraniem Hanny Gronkiewicz-Waltz głosowało pięciu członków komisji, przeciwko był jeden, a trzech się wstrzymało. Na czwartkową rozprawę komisji prezydent Warszawy nie stawiła się osobiście, ale przysłała pełnomocników miasta stołecznego. Uzasadniając wniosek o grzywnę, przewodniczący komisji <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-patryk-jaki,gsbi,20" title="Patryk Jaki" target="_blank">Patryk Jaki</a> wskazał, że "nie jest dopuszczalne przeprowadzenie dowodu z przesłuchania strony poprzez przesłuchanie jego pełnomocnika". Protestował członek komisji z ramienia PO Robert Kropiwnicki. Jak mówił, wniosek o ukaranie Gronkiewicz-Waltz jest "niedopuszczalny". "Wyrażam zdecydowany sprzeciw" - powiedział. Dodał, że to miasto ma być reprezentowane przed komisją i miasto jest reprezentowane przez osoby, które posiadają odpowiednie pełnomocnictwa i zostały dopuszczone do postępowania przed komisją w charakterze strony. Według Kropiwnickiego karanie w tej sprawie Gronkiewicz-Waltz można uzasadnić tylko "rozgrywką polityczną". Protestowali też pełnomocnicy, którzy stawili się w czwartek przed komisją w imieniu ratusza. Przewodniczący komisji Patryk Jaki replikował, że "obowiązkiem pani prezydent" jest osobiste stawienie się przed komisją i pomoc w wyjaśnieniu spornych kwestii. "Wobec Hanny Gronkiewicz-Waltz został sformułowany obowiązek osobistego stawiennictwa. Wezwanie zostało prawidłowo dostarczone, niestawienie się prezydent Warszawy jest nieusprawiedliwione" - stwierdził Jaki. Podczas wcześniejszych rozpraw, Gronkiewicz-Waltz została ukarana dwoma karami grzywny, na łączną kwotę 6 tys. zł.