W kontekście tego, że "od stycznia wchodzi w życie podatek cukrowy, od małych butelek alkoholu, CIT dla spółek komandytowych", szef rządu został zapytany o to, "czy kryzys to właściwy moment na podwyższanie podatków". "Inne kraje idą odwrotną drogą, np. Czechy znacząco obniżyły podatek dochodowy, Irlandia VAT, w niektórych obniża się opodatkowanie sektorów turystycznego i gastronomicznego" - zauważa "Puls Biznesu". Premier odpowiedział, że główną motywacją podatku cukrowego jest chęć wywołania efektu prozdrowotnego, bo otyłość to jedna z plag, która szczególnie dotyka młodzież. Z kolei CIT dla spółek komandytowych - podkreślał - jest instrumentem, który ma za zadanie walkę z unikaniem opodatkowania i walkę z rajami podatkowymi. - Jednocześnie stosujemy estoński CIT, czyli ogromną zachętę do lokowania inwestycji Polsce, która będzie kosztowała budżet dwa do trzech miliardów zł albo więcej. Wprowadziliśmy też znaczące zwiększenie ryczałtowego PIT. Kilkaset tysięcy przedsiębiorców zyskało możliwość rozliczania się podatkiem niemalże przychodowym" - wskazał. Nowe podatki? Szefa rządu zapytano, czy w przyszłym roku pojawią się jeszcze jakieś nowe podatki czy opłaty. - Myślimy o podatku handlowym, bo w końcu wygraliśmy spór z KE przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Tu także nie chodzi o efekt fiskalny, lecz wyrównanie pola gry, po wielkiej niesprawiedliwości, która w III Rzeczypospolitej dotknęła handel detaliczny. Został on niemalże zmieciony z powierzchni przez wielkie, głównie zagraniczne, sieci handlowe korzystające ze swoich doświadczeń, technologii, kapitału oraz efektu skali. Będziemy wprowadzać ten podatek, żeby pomagać małym i średnim polskim handlowcom i ich sklepom - powiedział Morawiecki. Na pytanie, czy widzi potrzebę systemowego wsparcia banków, premier wskazał, że rentowność sektora spadła, także ze względu na kryzys gospodarczy. Zapewnił, że jest w stałym kontakcie z Komitetem Stabilności Finansowej, który czuwa nad sytuacją i dysponuje narzędziami wsparcia. Zaznaczył, że choć nie komentuje polityki banku centralnego, może powiedzieć, że polityka niskich stóp procentowych ułatwia obecnie prowadzenie biznesu wielu przedsiębiorcom. Ocenił, że "gdyby nie poluzowanie polityki fiskalnej i monetarnej, straty banków byłyby dotkliwsze z powodu braku spłaty tych kredytów". - Banki cierpią dziś przez niską marżę odsetkową, nie mają natomiast większych napięć w portfelu kredytowym, więc nie muszą tworzyć dużych rezerw. Jako całość sektor bankowy w Polsce jest zdrowy, mocno skapitalizowany i bezpieczny. Od umiejętności zarządzania będzie więc zależało, które z banków z pierwszej siódemki czy dziesiątki, będą sobie radziły lepiej - stwierdził. "UOKiK stoi na straży konsumentów" Premiera spytano także o list podpisany przez prezesów banków, w którym skarżą się na prezesa UOKiK i jego dość restrykcyjne podejście do sektora. - Mam pełne zaufanie do szefa UOKIK. Wiem, że podejmuje trudne decyzje, które nie wszystkim się podobają, ale są potrzebne. Czy nie tak było z karą nałożoną na Nord Stream 2? Gazprom oraz pięć innych spółek zdecydowało się połączyć siły, aby budować ten gazociąg. Nie mieli na to zgody UOKiK. To nie przeoczenie, nie unik. To świadome podeptanie europejskiego prawa i praworządności - powiedział premier. Morawiecki ocenił, że UOKiK od kilku miesięcy "bardzo konsekwentnie stoi na straży konsumentów i bardzo aktywnie walczy o ich prawa". - Jestem przekonany, że nie ma w tym żadnego zacietrzewienia czy niechęci, w tym także dla sektora bankowego, którego kondycja jest ważna dla gospodarki i klientów. UOKiK musi wyważać wszystkie racje - podkreślił. Co z Planem na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju? Zapytany, jak ocenia realizację Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju i czy będzie kolejny taki plan, premier odparł, że dzisiaj bezrobocie jest u nas na drugim najniższym poziomie w Unii, a jednym z zadań planu była właśnie walka z bezrobociem. - To jest moja największa radość z realizacji planu — to się udało mimo największego kryzysu od 100 lat. Gdyby nie reformy z planu w zakresie uszczelnienia podatków, bez stworzenia Polskiego Funduszu Rozwoju w zderzeniu z tym kryzysem nie mielibyśmy szans - powiedział. Zaznaczył jednocześnie, że pandemia to "globalny wstrząs i świat układa się na nowo", dlatego w planie potrzeba "dużych zmian, nowych rozwiązań, nowego spojrzenia". Premiera spytano także, czy Polska ma jakiś plan, by wykorzystać to, że w związku z pandemią produkcja wróci w jakiejś części z Azji do Europy. - Walka z pandemią jest teraz na pierwszym miejscu, ale kiedyś się skończy, dlatego poza doraźną pomocą dla firm patrzymy również w przyszłość, żeby wówczas szybko ruszyć do gospodarczego wyścigu. Wkrótce przedstawimy główne założenia naszego uderzenia gospodarczego. Pandemia jest trzęsieniem ziemi dla globalnej gospodarki. Wiele zyskają ci, którzy pierwsi staną na nogi, oraz ci, którzy najszybciej odnajdą się w nowym krajobrazie. I tu mam taką nadzieję, że rzeczywiście część tych łańcuchów dostaw, wyoutsourcowanych procesów zostanie zredefiniowana, a Polska, mająca bardzo wielu utalentowanych pracowników i dobre otoczenie regulacyjne, przedstawi dobrą ofertę. PAIH i PFR w porozumieniu z resortem finansów oraz MRPiT pracują nad kompleksowym planem w tym obszarze, ale nie chcę w tej chwili mówić o szczegółach - powiedział. "Chcemy realizować politykę gospodarczą, która jest skuteczna" W wywiadzie padło też pytanie, czy są sektory, gdzie udział państwa powinien być jeszcze znacząco większy oraz uwaga, że rząd "konsekwentnie realizuje ideę etatyzmu". Premier nie zgodził się z tym stwierdzeniem. - Chcemy realizować politykę gospodarczą, która nie jest etatystyczna czy neoliberalna, ale po prostu skuteczna. Dogmatyczni turboliberałowie zarzucają nam etatyzm, a ideowi socjaliści — podejście wolnorynkowe. Tymczasem prawda jest taka, że jesteśmy po prostu pragmatyczni — wybieramy najlepiej skrojone rozwiązania, które odpowiadają naszej sytuacji - powiedział. - Nasza gospodarka jest dynamiczna i wymaga różnych, zmiennych rozwiązań. Czasem potrzeba jej garści rynku, a czasem szczypty interwencji państwa - podsumował. "Stawiamy na inwestycje" Poproszony o prognozę, jaki będzie przyszły rok dla polskiej gospodarki i ocenę, jakie są najważniejsze cele polityki gospodarczej. Morawiecki wyraził nadzieję, że po "szybkim zaaplikowaniu szczepionki" przyszły rok będzie "rokiem istotnego odbicia i wzrostu gospodarczego". - Dlatego stawiamy na inwestycje, będziemy wspierać inwestycje prywatne inwestycjami publicznymi. Chcemy też kontynuować bardzo mocno działania wspierające eksport polskich przedsiębiorców. Dzięki temu powstanie jeszcze więcej miejsc pracy, ruszą wynagrodzenia, a to jest sprzężenie zwrotne. Wraz ze wzrostem wynagrodzeń pracowników będzie rosła też siła nabywcza Polaków i możliwości konsumpcyjne. To wszystko zależy jednak od szybkiego zwalczenia pandemii. Wraz ze szczepionkami ten scenariusz jest już na horyzoncie - ocenił szef rządu. Co z wetem w sprawie unijnego budżetu? Morawieckiego spytano, dlaczego Polska chce zawetować unijny budżet i jaki jest pomysł na załatanie dziury po dziesiątkach miliardów euro, które stracimy z funduszy unijnych. - Weto jest potrzebne jako sprzeciw wobec mechanizmu, przez który pieniądze w sposób arbitralny i - co najważniejsze - pozatraktatowy, mogą być zabierane różnym krajom. Nawet jeśli nie dojdzie do kompromisu teraz, to przez rok budżetowy będziemy korzystać z prowizorium i walczyć o nowe, jak najlepsze, warunki. Ścieranie się różnych racji to sytuacja naturalna, niekiedy nawet niezbędna, zarówno w biznesie, jak polityce. Niezależnie rozkręcamy programy inwestycyjne. To dziesiątki miliardów złotych na inwestycje lokalne, chociażby na drogi gminne i powiatowe, więc nie mam obaw, że ewentualne prowizorium będzie miało istotny wpływ na naszą gospodarkę - powiedział premier. Na pytanie, czy będzie premierem, który zacznie dyskusję o polexicie, szef rządu stwierdził, że za każdym razem, gdy rząd otwiera negocjacje, opozycja "straszy" wyjściem z Unii Europejskiej. - Prawda jest taka, że o miejsce we wspólnocie walczy się w poważnym, czasem rzeczywiście szorstkim, ale partnerskim dialogu. Od polityki interpretacji wolę politykę realizacji polskich interesów. Interesy Polski leżą w Unii Europejskiej, ale to nie oznacza, że musimy się zgadzać na każdy postulat - powiedział. - Nie zapominajmy też, że w Polsce leżą również ważne interesy innych unijnych państw. My podkreślamy konieczność zmian także innych zjawisk, np. rajów podatkowych, czyli nieuczciwego mechanizmu, dzięki któremu najbogatsze kraje zabierają pieniądze pozostałym. Warto się zastanowić, dlaczego tak się dzieje, że gdy podnosimy temat rajów na forum unijnym, to zaraz słychać jakiś głos tego czy innego przywódcy, atakującego Polskę za rzekome łamanie zasad praworządności - oświadczył. Jakie koszty wygenerował marcowy lockdown? Szefa rządu pytano też o walkę z pandemią i marcowy lockdown oraz jego koszty. - Pierwszą falę nasza gospodarka przeszła jako jedna z najmniej poturbowanych gospodarczo w Europie. Bezrobocie wzrosło nieznacznie - nie ponieśliśmy strasznego kosztu w postaci utraty setek tysięcy miejsc pracy. W Hiszpanii jest blisko cztery miliony bezrobotnych, a to kraj porównywalny wielkością populacji do Polski. Niemal natychmiastowy lockdown wiosną ochronił nasze zdrowie, lecz przedsiębiorstwa zostały dotknięte bardzo mocno i dlatego szybko zastosowaliśmy tarczę finansową. Oczywiście były to trudne decyzje, ale z biegiem czasu widać, że błyskawicznie przekazywane pieniądze uchroniły polską gospodarkę przed katastrofą i gigantycznym wzrostem bezrobocia - powiedział premier. - Szacujemy, że pieniądze z tarcz dotarły bezpośrednio i pośrednio do prawie pięciu milionów pracowników. Teraz jesteśmy gotowi na pomoc dla najbardziej dotkniętych branż, na którą przeznaczymy co najmniej 35 mld zł - dodał. Co dalej z obostrzeniami? Morawieckiego spytano też o "bazowy scenariusz rządu w kwestii rozwoju pandemii" i czy bardziej prawdopodobne jest zacieśnianie czy luzowanie obostrzeń. Według premiera "w scenariuszu bazowym" restrykcje są konieczne do końca stycznia, a potem decyzje będą zapadać na podstawie aktualnej sytuacji i prognoz. - Chcemy jednak być przygotowani na każdy scenariusz, bo wciąż zagrożeniem jest trzecia fala wczesną wiosną, dlatego musimy ciągle utrzymywać szpitale rezerwowe - naszą czwartą "linię obrony", i przestrzegać zasad sanitarnych - podkreślił szef rządu. - Nie mogę też całkowicie wykluczyć nowych obostrzeń, bo to zależy od tego, jak będziemy przestrzegać obecnych. Nasze prognozy będą zależne także od tego, jak szybko nabędziemy odporności dzięki szczepionkom. Czekamy na ich zatwierdzenie przez europejskie agencje, po czym niezwłocznie rozpoczniemy krajowy program szczepień. Mam nadzieję, że ta bardzo dobra wiadomość przełoży się w przyszłym roku nawet na cztery proc. wzrostu gospodarczego, lub więcej - dodał. Czy rządowi mogą się skończyć pieniądze? Dopytywany, czy nie zabraknie nam pieniędzy na walkę z pandemią, Morawiecki przekonywał, że gdyby nie pandemia, budżet miałby w tym roku zerowy deficyt. Ocenił, że mimo walki z koronawirusem finanse państwa są w dobrym stanie dzięki wcześniejszym wysiłkom w uszczelnianiu systemu podatkowego. - Dziś już wiemy, że nadchodzące lata będą specyficzne - Joseph Stiglitz, noblista z ekonomii, powiedział, że musimy się przyzwyczaić do życia z deficytem przez dłuższy czas. Tu warto spojrzeć na świat - MFW prognozuje, że dług publiczny w relacji do PKB przekroczy 100 proc. w Hiszpanii, Francji i Wielkiej Brytanii, we Włoszech grubo ponad 150 proc., a w Polsce wyniesie około 55 proc. Mamy więc bufor, możliwość emitowania długu - stwierdził premier. - Nasz realny wzrost gospodarczy będzie wynosił 4-4,5 proc., powiększony o inflację 6,5-7 proc. W takiej sytuacji dużo łatwiej nam zarządzać długiem niż rządom w Hiszpanii czy Włoszech, gdzie jest stagnacja. Reasumując - jestem przekonany, że poradzimy sobie z gospodarczymi skutkami pandemii znacznie lepiej niż wiele krajów Unii Europejskiej - powiedział Morawiecki.