"Moje kłopoty zaczęły się pod koniec zeszłego roku - czasami, na kilka sekund traciłam wzrok, miałam mgłę przed oczami i bolało mnie prawe oko. Na początku problemy z widzeniem tłumaczyłam sobie wiekiem i pracą, ale po jakimś czasie zaczęło mnie to niepokoić. Zgłosiłam się do okulisty" - pisze Edyta. Seria wykonanych badań pomogła postawić diagnozę - glejak skrzyżowania nerwu wzrokowego. Kobiecie polecono skontaktować z ośrodkiem radioterapii w Katowicach. "Z Katowic dostałam telefonicznie informację, że radioterapia, którą dysponują w moim przypadku jest obarczona dużym ryzykiem utraty wzroku". Dlaczego Edycie nie mogą pomóc w Polsce? Lekarze poinformowali Edytę, że operacja najprawdopodobniej pozbawi ją wzroku, a jedyną szansą na jego zachowanie jest protonoterapia i zalecili kontakt z Instytutem Onkologii w krakowskich Bronowicach. "Tam dostałam odpowiedź, że leczenie w Polsce nie może być podjęte ponieważ glejaka, którego u mnie zdiagnozowano nie ma na liście schorzeń refundowanych przez NFZ, wymagano również ode mnie badania biopsji - którego nie można wykonać ze względu na ryzyko utraty wzroku. Poinformowano mnie też, że w Instytucie nie ma możliwości podjęcia leczenia prywatnego" - relacjonuje. Klinikę, która wykona zabieg ratujący wzrok, udało się znaleźć dopiero w Niemczech. Zabieg jest jednak bardzo kosztowny. Edyta i jej rodzina nie są w stanie sami zebrać wymaganej sumy - 400 tys. zł. "Mam wspaniałego męża i dwójkę dzieci, chciałabym móc ich jeszcze widzieć. Chciałabym żyć pełnią życia, pracować, rozwijać swoje pasje" - apeluje o pomoc Edyta. I dziękuje wszystkim, którzy zechcą na niego odpowiedzieć. Liczy się każda złotówka. Wpłat można dokonywać na stronie <a href="https://zrzutka.pl/walka-z-rakiem-protonoterapia-w-niemczech-gmtbf3" target="_blank">zrzutka.pl(kliknij tutaj)</a>