Ilu graczy, tyle historii. Potrafią opowiadać o grze godzinami. Nie jest to jednak zabawa jak wszystkie inne dostępne na płytach lub w sieci, gdzie najczęściej zadaniem gracza jest rozwiązanie problemu, czy jak to popularnie się mówi, "przejście gry". Sęk w tym, że Championship Managera czy później Football Managera, nie da się przejść. To rozgrywka, która trwa, wciąga, wchodzi do życia rzeczywistego i nigdy się nie kończy. Dziś tytuł nosi nazwę Football Manager, choć zaczynał jako Championship Manager. Gracz wciela się w rolę trenera jednego z klubów lub drużyn reprezentacyjnych. Jego zadanie jest proste - wygrywać i piąć się po szczeblach kariery. Zmieniać kluby na jeszcze mocniejsze, zdobywać trofea, wychowywać młodzież. Być gwiazdą. Nie jest to jednak pozycja dla tych, którzy spodziewają się piłki nożnej znanej np. z serii FIFA. Gracz w trakcie meczu nie steruje zawodnikami, nie może użyć pada, nie porusza piłkarzami. Ci biegają sami, a najlepiej, jeśli robią to zgodnie z nakreśloną wcześniej taktyką. Gracz jest trenerem, więc przygląda się wydarzeniom z perspektywy ławki. Krótko mówiąc - nie wciela się w Roberta Lewandowskiego, a raczej Jose Mourinho. Dokonuje zmian, korekt ustawienia, motywuje zawodników. To wszystko. Dla jednych wydaje się to nudne. To pierwsza grupa, która zgodnie z recenzją z CD Action "nigdy do gry nie wróci". Druga grupa już w trakcie odpalania gry czuje podniecenie, motyle w brzuchu, wcześniej robi kanapki, bo wie, że szybko od komputera nie odejdzie. *** - Ależ to była przygoda! Wygrywałem wszystko, co było do wygrania. Z Amicą Wronki zdobyłem Puchar UEFA - emocjonuje się Rafał, który po chwili wpada w spokojniejszy ton. - Wiele też straciłem, przegapiłem. Kiedyś tego nie widziałem - bije się w pierś. Rafał opowiada historię, gdy zamykał się w pokoju i grał w ulubioną grę od razu po przyjściu ze szkoły. Rodzice byli jeszcze w pracy. W domu byli też jego o pięć lat młodszy brat, malutka siostra i babcia. Rafał miał 14 lat. Jego 9-letni brat Marcin wymagał zainteresowania. Chciał, jak to dziecko, by ktoś się z nim pobawił. Po prostu. Rafał miał jednak grę. Chciał się odciąć od wszystkiego co zewnętrzne i walczyć o kolejne punkty. Chciał być tylko z Championship Managerem. Jego bratu się nudziło. "Rafał, co robisz? Pobawisz się ze mną?" - pytał. "Rafał, mogę zobaczyć twoją grę?", "Rafał, idziemy na rowery?", "Rafał, wpuść mnie do pokoju, proszę!". Marcin stał pod drzwiami i płakał. W końcu nie wytrzymał. Wziął rozbieg i przeskoczył przez szklaną szybę drzwi. Kawałki szkła powbijały się w różne części ciała. Chłopiec był na bosaka, nadepnął na większy kawałek, który wbił mu się w stopę. Uderzył Rafał: "I co?! Udało mi się wejść! Ale już nie chcę się z tobą bawić!" - krzyknął i uciekł na zewnątrz. Historia skończyła się szpitalem i gigantycznym żalem młodszego brata. - Podobnie było w sylwestra 2005 roku. Grałem akurat Hiszpanią. Rodzice wyjechali, więc od rana mogłem skupić się tylko na grze. Dokładnie dwie minuty przed północą zdobyłem mistrzostwo świata 2026. Rozpierała mnie duma, a nawet nie słyszałem fajerwerków. Rodzina siedziała w pokoju obok - opowiada Rafał. Początkowe wersje gry wymagały płyty. Bez niej gra się nie odpalała. Wiedział o tym brat Rafała, który najpierw zaczął ją chować, a potem łamać. Potem bracia się bili. Były też momenty, kiedy to Marcin przychodził do Rafała i chciał poznać tajniki tej gry. Z tym że on był w drugiej grupie - nie zainteresował się Championship Managerem, a jedynie udawał zaciekawienie, bo chciał spędzić czas z bratem. Rafał: - Wtedy tego nie widziałem. Uważałem, że jest upierdliwy i chce mi dokuczyć. Dopiero teraz wiem, że chciał po prostu spędzić ze mną czas. Żebrał o miłość, której mu nie dałem. Miałem inną. *** Rafał kiepsko napisał maturę. Zamykał się w pokoju, prosił mamę o kanapki, rozkładał książki i... odpalał grę. Ostatnia klasa liceum była dla niego rajem. Mało lekcji, dużo wolnego czasu. Miał też alibi - pod pozorem nauki okłamywał najbliższych tylko po to, by przez kilka godzin dziennie wpatrywać się w szklany ekran. - Spędzałem wtedy po 8-10 godzin dziennie przed komputerem. Nie uczyłem się. Tylko grałem. Non stop. Zmieniałem drużyny, ligi, wyznaczałem nowe cele. Zapomniałem o tym realnym - maturze - opowiada. Rafał poszedł na socjologię, znalazł dziewczynę. Znów miał dużo wolnego czasu. Więc grał. Gdy wychodził do toalety prosił ją, by klikała "Kontynuuj". Nie interesował się nią, tak jak kiedyś młodszym bratem. Zaniedbywał ją, kolejne egzaminy, był bliski przedwczesnego zakończenia studiów. Poszedł do pracy, która okazała się dla niego terapią. - Zacząłem dużo pracować. Potem na dwa etaty. Wracałem do domu, włączałem grę, ale zasypiałem przed ekranem. Nie dałem rady fizycznie. Musiałem z czegoś zrezygnować - opowiada. Zrezygnował z gry. - Byłem na detoksie. Football Manager to uzależnienie inne od wszystkich. Papierosa zapalisz w drodze, a tu potrzebujesz odcięcia od świata zewnętrznego, komputera i spokoju. Z czasem tego nie miałem i tak musiała się skończyć ta przygoda. Piękna, ale krzywdząca innych - dodaje ze spokojem. Przekonuje, że odstawienie gry było jednym z największych wyzwań jego życia. Wyrzucał ją z głowy, ale gdy przełączał kanały w telewizji, trafiał na mecz, i miał ochotę wrócić do rozrywki. Rozrywki, która zabrała mu blisko 15 młodzieńczych lat. - Zbliża się mundial. Wiesz, jak słyszę tę całą gorączkę, mam wielką ochotę odpalić grę. Zrobiłbym wszystko inaczej. Ustawiłbym piłkarzy po swojemu. Znów czuję motyle w brzuchu, ale tylko przez chwilę. Wiem, że nie mogę. Nie chcę, by kolejni ludzie cierpieli - przyznaje. Niewinna gra stała się dla niego i jego najbliższych męką. Nie widział tego, tak jak np. człowiek uzależniony od alkoholu. Rafał bije się w pierś i żałuje, że tak traktował rodzinę, szczególnie brata, ale też dziewczynę czy dużo młodszą siostrę, która z dzieciństwa zapamiętała jeden obrazek z bratem w roli głównej - gdy siedzi przed komputerem, a zewnętrzne bodźce do niego nie docierają. *** Twórcy gry Championship Manager (później Football Manager) zauważyli problem uzależnienia od gry. Zresztą, w żartobliwej formie wprowadzili pewną nowinkę. Seria komunikatów przypomina o rzeczywistym czasie spędzonym przed komputerem. I tak np. po dwóch dobach i trzech godzinach gry pojawia się komunikat "zaczynam się wkręcać". Po blisko trzech dobach (prawie 72 godziny ciągłej rozgrywki) "pora zmienić bieliznę", a po prawie sześciu dobach "lepiej zamów kolejną pizzę". Po niemal tygodniu spędzonym w grze twórcy przypominają: "pamiętaj, musisz jeść, aby mieć siłę do grania". Rusza mundial. Rafał mówi, że zamówi pizzę, ale tym razem włączy telewizor. Obejrzy go wspólnie z najbliższymi.