Posłowie spotkali się w czwartek z szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego płk. Piotrem Pytlem. Urządzenie do nagrywania obrazu i dźwięku SKW znalazła przed wspólnym spotkaniem szefa MON z minister obrony Holandii. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie pozyskania znalezionych tam urządzeń. - To nie był legalny podsłuch - możemy powiedzieć, że żadna z naszych służb w tym nie uczestniczyła - powiedział dziennikarzom przewodniczący komisji Marek Biernacki (PO). - Był to podsłuch aktywny w momencie przyjazdu delegacji szefa MON - podkreślił Biernacki. Przewodniczący zaznaczył, że gdyby był to monitoring pracy kelnerów, to przed takim spotkaniem, jak spotkanie Tomasza Siemoniaka z minister obrony Holandii Jeanine Hennis-Plasschaert, właściciele powinni o tym poinformować gości. - Spotykamy się z tym, że w restauracjach jest monitoring, ale umieszczony tak, że wszyscy odwiedzający wiedzą, gdzie on jest, że jest dla bezpieczeństwa i pilnowania porządku w takiej restauracji - podkreślił. "Wszyscy mogli być nagrywani w tej restauracji" - Co innego kamera, która jest schowana - ciekawe, czy wszyscy bywalcy Różanej są szczęśliwi z powodu tego, że być może byli nagrywani w tej restauracji - nie tylko wizyjnie, ale też fonicznie - mówił. - Chyba nikt nie byłby zadowolony, nie wiedząc o tym - dodał. Wiceprzewodniczący komisji Stanisław Wziątek (SLD) powiedział, że tak zamontowany podsłuch mógł wskazywać na to, że nie jest to dzieło przypadku. - Czas zamontowania tych urządzeń, przygotowanie pomieszczeń, żeby osoby przebywające w nich mogły być bardzo dokładnie podsłuchane, wskazują, że to na pewno nie było przypadkiem - wyjaśnił. Zaznaczył, że nie wierzy w wersję, że miała to być instalacja do obserwacji pracy kelnerów. - Jestem przekonany, że na nośnikach, które zostały zatrzymane, będzie można znaleźć wcześniejsze nagrania. To będzie rzutowało na wyjaśnienie tej sprawy, szczegółowe informacje będzie mogła przedstawić prokuratura, która jest gospodarzem postępowania i materiałów - powiedział. Przypomniał, że Służba Kontrwywiadu Wojskowego nie mogła zajmować się tymi przejętymi materiałami, bo nie ma takich kompetencji - restauracja to teren cywilny. Zdaniem Wziątka montaż podsłuchu najprawdopodobniej musiał się odbyć za zgoda właścicieli. - Natomiast komu te informacje mogły zostać przekazane, to są znaki zapytania, na które nie jesteśmy w stanie w tej chwili odpowiedzieć - zaznaczył Wziątek. W jego ocenie, nie był to legalny podsłuch, czy monitoring - nagrywano również dźwięk i urządzenie było ukryte, a instalacja była "wprost przygotowana pod konkretne spotkania". Wiceprzewodniczący zaznaczył, że znany jest czas od zamontowania podsłuchu do jego wykrycia. Pytany czy chodzi o lata, miesiące, czy tygodnie odparł - "To nie był długi okres". "To wpisuje się w tę aferę" Według Marka Opioły (PiS) podsłuch nie działał przez lata, "raczej miesiące", ale zaznaczył, że to prokuratura jest gospodarzem postępowania. SKW sprawę przekazała policji, ponieważ był to obiekt cywilny - przypomniał Opioła. Zaznaczył, że komisja w maju zaprosi na posiedzenie prokuratorów zajmujących się podsłuchami. - Chcemy dokończyć sprawę związaną z aferą podsłuchową, a to się wpisuje w tę aferę - ocenił poseł PiS. - Trudno w tej chwili ocenić, czy tak jest, czy sprawy Różanej i dwóch innych restauracji się wiążą - zapytamy prokuratury - dodał. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga prowadzi śledztwo w sprawie podsłuchów w dwóch innych warszawskich lokalach gastronomicznych, opisanych w ub.r. przez "Wprost". Dotychczas śledczy ustalili, że od lipca 2013 r. podsłuchano kilkadziesiąt osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. W tamtej sprawie zarzuty postawiono czterem osobom. W śledztwie prokuratorskim dotyczącym "Różanej" badane będą nośniki danych, w tym komputery zabezpieczone w tej restauracji oraz urządzenia podsłuchowe. Według prokuratury nic nie wskazywało, aby podsłuch założono specjalnie na spotkanie Siemoniaka.