Na konferencji prasowej w Sejmie Borys Budka, który kieruje resortem spraw wewnętrznych w ramach gabinetu cieni PO, ocenił, że jedyną dobrą rzeczą w ostatnim roku urzędowania MSWiA "jest chyba to, że tylko trzy lata dzielą nas od tego, by pan minister Błaszczak przestał być ministrem spraw wewnętrznych i administracji". "Przez ostatni rok dokonano wyjątkowej destrukcji jeśli chodzi bezpieczeństwo Polaków" - podkreślił Budka. Wskazał m.in. na "najdłuższy w historii wakat" na stanowisku Komendanta Głównego Policji oraz na wypadek prezydenckiego samochodu. Według Budki dowodzi to, że "PiS nie potrafił zapewnić bezpieczeństwa nawet prezydentowi, który powinien takie bezpieczeństwo mieć zagwarantowane". Polityk dodał, że na działaniach Błaszczaka ucierpiały służby mundurowe. "Symbolem PiS-u stała się kibolska kominiarka, czy też wybryki chuligańskie, które towarzyszyły świętom państwowym, a orzełek w mundurze tak naprawdę przegrał z szalikiem, czy też z osobami, które nie potrafią uszanować polskiej policji" - powiedział Budka. Wiceminister SWiA w gabinecie cieni Wojciech Wilk przekonywał, że destrukcja dotknęła również administracji publicznej. Zwrócił w tym kontekście uwagę na fakt, że Błaszczak ponosi odpowiedzialność za "zniszczenie służby cywilnej". "Poprzez to, że został zlikwidowany tak naprawdę przez pana ministra konkursowy nabór na wyższe stanowiska urzędnicze i nie tylko, teraz PiS może zatrudniać swoich ludzi bez żadnego skrępowania" - zauważył poseł.