Zgodnie z decyzją szefa MON Antoniego Macierewicza, podczas uroczystości państwowych z asystą wojskową, podczas odczytywanych apeli, upamiętniane mają być ofiary katastrofy smoleńskiej. Dotyczyć miałoby to także uroczystości 72. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego.Warszawski ratusz, który jest organizatorem uroczystości rocznicowych oraz weterani powstania, którzy brali udział w poniedziałkowym spotkaniu w stołecznym magistracie, uważają, że tych dwóch spraw nie należy łączyć, chcą, by Apel Poległych miał taką formę, jak w latach poprzednich. Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska podkreślała na wtorkowej konferencji prasowej, że 72. rocznica wybuchu powstania będzie, jak co roku, dniem zadumy nad losem stolicy, podziękowania dla bohaterów tamtego zrywu oraz dla warszawiaków, którzy wówczas zginęli. "To jest czas, kiedy warszawiacy od wielu lat przychodzili na Powązki, pamiętali o swoich bohaterach i zawsze był to dzień, kiedy wspólnie łączyliśmy się w zadumie nad tymi trudnymi czasami, chcieliśmy, żeby pamięć o bohaterach powstania łączyła, a nie dzieliła" - powiedziała posłanka PO.Wyraziła nadzieję, że "w tym roku uda się, by te uroczystości przebiegły godnie, spokojnie tak, jak oczekują tego powstańcy warszawscy i tak, jak oczekują tego warszawiacy". Poseł PO Marcin Kierwiński ocenił, że w ostatnich dniach mamy do czynienia z "próbą upolitycznienia" obchodów 72. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego i próbą zbudowania fałszywej analogii pomiędzy powstaniem warszawskim, a straszną katastrofą jaką była katastrofa smoleńska, także między powstańcami z 1944 roku, a ofiarami wypadku z 10 kwietnia 2010 roku." (To także próba) wymuszenia na powstańcach zmiany apelu poległych. Ja i Platforma Obywatelska zwracamy się jednak bardzo mocno o to, by uszanować wolę powstańców. To powstańcy warszawscy swoim życiem, walką zasłużyli na to, aby te uroczystości odbywały się tak, jak oni tego pragną" - powiedział Kierwiński. Jego zdaniem, "zrównywanie powstania warszawskiego z katastrofą smoleńską jest czymś niewłaściwym; czymś, co tak naprawdę ani nie pomaga godnemu uczczeniu powstania warszawskiego, ani ofiar katastrofy smoleńskiej". Kierwiński skrytykował też posłankę PiS Joannę Lichocką za jej wpisy na twitterze sprzed kilku dni. Lichocka, komentując kontrowersje wokół treści apelu poległych, napisała m.in.: "mam ochotę durniów, którzy klepią propagandę GW, TVN (czyli PO) o apelu poległych wywalić z timeline'a. Bo to wypadek był. Włamanie do garażu". Polityk Platformy ocenił wpis jako "haniebny", który obraża "ludzi myślących inaczej", a przede wszystkim powstańców warszawskich. "Pani poseł Lichocka jest kandydatką PiS do Rady Mediów Narodowych, ale po tym wpisie, który obraża powstańców warszawskich, wpisie, który obraża ludzi, którzy chcą godnie, z szacunkiem pochylić się nad grobami powstańców, uważamy, że ta kandydatura powinna zostać przez klub PiS wycofana" - powiedział Kierwiński. Jego zdaniem, kandydatura Lichockiej "nie daje żadnej gwarancji właściwej pracy w Radzie Mediów Narodowych". Zdaniem wiceszefa klubu PiS Tadeusza Cymańskiego, wypowiedź lub wpis internetowy nie może być "miernikiem" oceny danej osoby. "Nie możemy doprowadzać rzeczy do absurdu. Jedna czy druga wypowiedź, czy wpis człowieka w emocji, nie jest miernikiem oceny danej osoby, nie można na tej podstawie wyciągać daleko idących wniosków" - powiedział we wtorek Cymański PAP. Sama Lichocka powiedziała we wtorek PAP, że jej wpis został źle zinterpretowany i był skierowany tylko i wyłącznie do "kilku prawicowych publicystów, którzy powielają tezy propagandowe, formułowane m.in. przez PO, przeciwko apelowi poległych w wersji zaproponowanej przez MON". Dodała, że wyjaśniła też to późniejszym wpisem na twitterze, a także w komentarzu na jednym z portali. "PO albo, jak zawsze, czegoś nie zrozumiała, nie doczytała, padła ofiarą własnej propagandy, albo też, jak często robi, świadomie kłamie, manipuluje, uprawia nienawiść" - stwierdziła Lichocka.