Czwartkowe posiedzenie komisji w tej sprawie miało burzliwy przebieg. Na początku obrad Robert Kropiwnicki (PO) wniósł o to, by Piotrowicz przedstawił "pełną informację" o swej działalności w prokuraturze w latach 80. Wniosek Kropiwnickiego przepadł w głosowaniu. Uzasadniając wniosek Nowoczesnej o odwołanie Piotrowicza, Kamila Gasiuk-Pihowicz mówiła, że chodzi o to, by osoba szefująca powinna spełniać "najwyższe standardy". Dodała, że nie chodzi tu o potępienie osób, które były w PZPR czy w prokuratorze w stanie wojennym, ale o to, że "wszystko wskazuje na to, że od roku Piotrowicz wprowadza opinie publiczną w błąd". Dodała, że mówił on, że nigdy nie oskarżał opozycjonistów, a gdy ujawniono dokument IPN - akt oskarżenia z jego podpisem - przyznał, że parafował akt oskarżenia. Posłanka podkreśliła, że został on też odznaczony w PRL krzyżem zasługi. Prowadząca obrady wiceszefowa komisji <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-malgorzata-wassermann,gsbi,1675" title="Małgorzata Wassermann" target="_blank">Małgorzata Wassermann</a> (PiS) zapowiedziała, że nie będzie pytań posłów po wyjaśnieniach Piotrowicza. Protestowała przeciw temu opozycja, według której najpierw powinny być zadawane pytania Piotrowiczowi. W końcu przegłosowano wniosek, by zakończyć dyskusję bez wysłuchania jego wyjaśnień i głosować nad odwołaniem Piotrowicza.