Kilka tygodni temu w resorcie zdrowia doszło do zmian organizacyjnych. Powstała zupełnie nowa komórka - Departament Rozwoju Kadr Medycznych, która połączyła dwie inne - Departament Pielęgniarek i Położnych oraz Departament Kwalifikacji Medycznych. Jak czytamy w odpowiedzi na interpelację poselską Urszuli Nowogórskiej z PSL, "wprowadzone zmiany były uzasadnione koniecznością optymalizacji struktury organizacyjnej ministerstwa i lepszego podziału zadań wewnątrz urzędu". Tymczasem środowisko pielęgniarek i położnych wyraziło zdziwienie, że w tak trudnym okresie pandemicznym zlikwidowano "ich" departament. Decyzja nie była z nimi konsultowana. W odpowiedzi na interpelację poseł Nowogórskiej resort napisał, że takiego obowiązku nie ma. "W ocenie Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych podjęcie decyzji o likwidacji Departamentu Pielęgniarek i Położnych, działającego na rzecz najliczniejszej grupy wśród zawodów medycznych, świadczy o braku dostrzeżenia powagi sytuacji, z jaką boryka się polskie pielęgniarstwo i położnictwo, braku zrozumienia specyfiki wykonywania zawodów pielęgniarki i położnej przez urzędników oraz braku jednego ośrodka administracji rządowej, który analizowałby problemy i konsultował z przedstawicielami środowiska sposoby ich rozwiązywania" - pisała Nowogórska. "Jesteśmy oburzone" - Jesteśmy oburzone. To kolejny z elementów, który świadczy o tym, że resort zdrowia z nami nie współpracuje. Departament był w kontakcie przede wszystkim z Naczelną Radą i załatwiał od wielu lat problemy pielęgniarek, wyjaśniał ich sytuację prawną, współpracował z konsultantami i był bezpośrednim miejscem w Ministerstwie Zdrowia, do którego mogliśmy się zwracać - wylicza w rozmowie z Interią Krystyna Ptok z OZZPiP. Wcześniej z resortu zdrowia odeszła jedyna pielęgniarka z kadry zarządzającej, jaką była wiceminister <a class="db-object" title="Józefa Szczurek-Żelazko" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jozefa-szczurek-zelazko,gsbi,4262" data-id="4262" data-type="theme">Józefa Szczurek-Żelazko</a>. - Rozumiała nasze problemy, a teraz jej obowiązki przejął lekarz. Wszystkimi zawodami medycznymi zajmuje się jeden departament. Obawiamy się, że przy Departamencie Kadr Medycznych będziemy stać w długiej kolejce do załatwienia spraw, które są bardzo pilne. A pielęgniarek jest 300 tys. - przypomina Ptok. Impuls do rozpoczęcia sporów zbiorowych Miesiąc po likwidacji departamentu pielęgniarki zrzeszone w OZZPiP przekazały, że rozpoczęły przygotowania do sporów zbiorowych w całym kraju. - Likwidacja tego departamentu była jednym z impulsów do rozpoczęcia sporów zbiorowych, bo to kolejny przykład, pokazujący, jak nasze środowisko jest permanentnie ignorowanie. Dotychczas spraw do załatwienia było mnóstwo, a przy okazji pandemii jest ich tylko więcej - nie ukrywa Ptok. - Pielęgniarki poczuły się osobiście dotknięte, że tak się je traktuje. Taką decyzją daje się prztyczka komuś, kto na to nie zasłużył. Mam wrażenie, że rozgoryczenie w tej grupie narosło. Pielęgniarki zasłużyły sobie na szacunek. Wykonują kawał dobrej roboty, a ich rola społeczna jest nieoceniona. Są zawsze najbliżej pacjenta - mówi z kolei Interii Urszula Nowogórska, autorka interpelacji. Odpowiedź resortu zdrowia Tymczasem resort zdrowia przekonuje, że zmiany dadzą pozytywny efekt. "Zmiany pozwoliły na optymalne wspieranie przez ministra właściwego do spraw zdrowia polityki zdrowotnej w obszarach, które realizowały dotychczasowe dwie komórki organizacyjne, przy jednoczesnym zachowaniu stabilności finansów publicznych" - czytamy w odpowiedzi na interpelację. Pielęgniarki dwa tygodnie temu poinformowały, że rozpoczynają spory zbiorowe z rządem. Domagają się głównie lepszych warunków płacy i pracy. W połowie grudnia ma się okazać, jak wiele z nich weszło w spory zbiorowe i czy do inicjatywy OZZPiP dołączyły też inne organizacje.Łukasz Szpyrka