Żmudne leczenie trwa. Będą kolejne operacje, ale Grzegorz Galasiński w miarę możliwości żyje już normalnie. Musi być ostrożny, bo zaszkodzić mu może drobna infekcja, ale - jak mówi - dzięki lekarzom z gliwickiego szpitala dostał drugie życie. Pan Grzegorz przeszedł poważny wypadek w pracy - 23 kwietnia maszyna do cięcia kamieni amputowała mu większą część twarzy. Obrażenia były tak rozległe, że w dłuższej perspektywie nie miał szans na przeżycie. Próba replantacji jego twarzy, którą przewieziono do szpitala kilka godzin po wypadku, zakończyła się jednak niepowodzeniem. Lekarzom z Wrocławia udało się uratować jej dolną część oraz wzrok - odpowiednio zabezpieczyli jego gałki oczne. Poszukiwania dawcy rozpoczęto 2 maja. Okazał się nim być mężczyzna w podobnym wieku; został on też dawcą narządów dla innych chorych. Zaplanowana wcześniej drobiazgowo operacja przeszczepu odbyła się 15 maja, trwała prawie 27 godzin.Późniejszy powrót do zdrowia i rehabilitacja przebiegały - jak informowali gliwiccy lekarze - pomyślnie. Stopniowo zmniejszano duże dawki leków zapobiegających odrzuceniu przeszczepu, choć wiadomo, że pacjent będzie musiał je przyjmować do końca życia.