Umowę z agencją reprezentującą Madonnę podpisano rok wcześniej. Stadionem Narodowym w owym czasie w imieniu Ministerstwa Sportu zarządzała spółka Narodowe Centrum Sportu kierowana wówczas przez Rafała Kaplera. Przekonała ówczesnego ministra Adama Giersza do wyasygnowania ok. 6,2 mln zł na koncert. Wydatek miał się zwrócić - w zamian NCS dostał prawo do sprzedaży kilku tysięcy biletów oraz do sprzedania sponsorom prawa do reklamowania się koncertem. Z biznesplanu przedstawionego przez zarządcę stadionu wynikało, że impreza miała przynieść 200 tys. zł zysku.Z raportu <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-nik,gsbi,25" title="NIK" target="_blank">NIK</a> wynika jednak, że koncert zakończył się finansową katastrofą. Zamiast zysku przyniósł 4,8 mln zł strat. Głównym powodem było to, że Narodowe Centrum Sportu nie znalazło sponsora dla imprezy.