Wyjaśnił, że przyczyną jest pogarszający się stan zdrowia jego matki. Policja i prokuratura zapowiadają, że nadal będą poszukiwać b. parlamentarzysty; nie chcą jednak komentować faktu, że wbrew zapowiedziom nie wrócił do kraju. ma usłyszeć zarzuty w związku ze śledztwem dotyczącym wyłudzeń podatkowych na szkodę Skarbu Państwa w wysokości co najmniej 2 mln 218 tys. zł. B. poseł (najpierw Samoobrona, później bezpartyjny), który posiada też amerykańskie obywatelstwo, dotąd trzykrotnie przekładał swój przylot do Polski. Najpierw miał wrócić 21 stycznia, później 26, a potem twierdził, że przyleci we wtorek - 29 stycznia. - Stan zdrowia mojej matki naprawdę się pogorszył. W tej chwili jest to dla mnie sprawa najważniejsza. Dlatego przebukowałem bilet powrotny do Polski na późniejszy termin - powiedział. Jak dodał, mimo że "wszyscy znają jego numer telefonu i adres", nie kontaktowała się z nim ani polska prokuratura, ani policja. Pytany, czy sam próbował skontaktować się z polskimi śledczymi stwierdził, że ma obecnie "większe problemy". "Gdy ktoś bliski jest chory, takie rzeczy nie są ważne" - powiedział. Na razie nie wiadomo, kiedy b. poseł wróci do kraju. Jak zaznaczył, być może w lutym, ale "uzależnione jest to od stanu jego matki". - Pan Piotr M. nadal jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym. Wydaliśmy odpowiednie zarządzenia i przekazaliśmy je do CBŚ, będziemy oczekiwać na doprowadzenie podejrzanego lub jego zgłoszenie się do prokuratury - powiedział naczelnik krakowskiego Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej Marek Wełna. Rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak przypomniał, że dane Misztala znajdują się w bazie danych Interpolu. W styczniu Misztal zapewniał, że nie ma już zamiaru przekładać przylotu do Polski. Powołując się na fakt, iż posiada podwójne obywatelstwo mówił też, że międzynarodowy list gończy "nie robi żadnego wrażenia na amerykańskim obywatelu i prokuratura o tym wie". - Robi się coś na pokaz, co nie ma żadnego skutku. Wydaje się pieniądze podatnika, tylko dlatego, żeby zaistnieć w mediach - podkreślił. Dodał, że nie przyznaje się do zarzutów stawianych mu przez prokuraturę. - Nie boję się aresztowania, prokuratury. Z dużej chmury będzie mały deszcz - mówił.