Według "Rzeczpospolitej", wiceminister i szef NFZ miał zarabiać pieniądze pośrednicząc w sprzedaży specjalistycznego sprzętu dla szpitali. Sprzęt trafiał do placówek i jak twierdzili dostawcy miał być za darmo. Potem szpitale dostawały jednak faktury do zapłaty. Ostatecznie musiał płacić Skarb Państwa. Kosztowało to nas wszystkich 100 milionów złotych. Pieniądze trafiały - według "Rzeczpospolitej" - między innymi do kieszeni Naumana i jego współpracowników. Sprawą od 1996 roku zajmowały się polskie specsłużby. Niczego jednak nie wykryły. Jeszcze rok temu premier Leszek Miller zapewniał: UOP nie znalazł związków Aleksandra Naumana z tą sprawą. Znalazła je natomiast "Rzeczpospolita". W Szwajcarii, dziennikarze gazety dotarli do sprawozdania finansowego firmy Pharmakon, która na "aferze sprzętowej" zarobiła najwięcej. W dokumencie jest informacja, że na konta bankowe Aleksandra Naumana i jego wspólnika, szwajcarska spółka miała przekazać po niemal 200 tysięcy franków szwajcarskich. Według ustaleń "Rzeczpospolitej", Nauman przez lata świadomie łamał ustawę antykorupcyjną, ponieważ miał firmę w Szwajcarii. Właśnie ta firma jest kluczem do całej układanki. Zdaniem byłego szefa UOP, Gromosława Czempińskiego, ktoś celowo mógł opóźniać prowadzone przesz UOP śledztwo - Nauman był blisko Łapińskiegp i Millera. Były szef UOP zauważa także, że ujawnienie wspomnianych dowodów było celowe. Mogło chodzić o zdyskredytowania SLD przed najbliższymi wyborami do parlamentu: "Poprzedni premier był bardzo blisko Naumana. Jest teraz czas na rozliczenia i oni spowodowali, że dokumenty znalazły się w rękach dziennikarzy co posunęło sprawę ustaleń błyskawicznie do przodu. Nie wierzę tutaj w przypadek". "Oni" to przeciwnicy polityczni Sojuszu. Prokuratura apelacyjna prowadząca sprawę afery sprzętowej na razie milczy. Nie wiadomo, czy weźmie pod uwagę dowody opublikowane dziś przez dziennik. ABW: nic nie wskazywało na osobistą odpowiedzialność Naumana Nic nie wskazywało na osobistą odpowiedzialność Aleksandra Naumana za nieprawidłowości przy dostawach sprzętu medycznego do polskich szpitali w drugiej połowie lat 90. - tak Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego odpiera zarzuty dziennika "Rzeczpospolita". W związku z tym ABW przypomniała w komunikacie przekazanym PAP, że śledztwo w sprawie opisanych nadużyć prowadziła Prokuratura Wojewódzka (obecnie Okręgowa) w Warszawie, wspólnie z Komendą Stołeczną Policji. W zakresie swoich właściwości Urząd Ochrony Państwa zajmował się, na zlecenie prokuratury, "pewnymi wątkami tego śledztwa". Rzecz dotyczyła usiłowania wyłudzeń mienia znacznej wartości na szkodę Skarbu Państwa przez zbywanie nieistniejących wierzytelności placówek służby zdrowia. W UOP badano nieprawidłowości w dostawach sprzętu medycznego do szpitali w ówczesnym województwie białostockim. W wyniku działań UOP zarzuty prokuratorskie postawiono siedmiu osobom. Akty oskarżenia trafiły do Sądu Rejonowego w Białymstoku, gdzie sprawy zostały umorzone. Niezależnie od czynności śledczych w tej sprawie, w 1997 r. UOP analizował mechanizm nieprawidłowości przy dostawach sprzętu do szpitali. Analiza obejmowała także uwikłania podmiotów fizycznych i gospodarczych w szkodliwy proceder. - Ani czynności śledcze, ani też przesłanki analiz UOP nie wskazywały na osobistą odpowiedzialność Aleksandra Naumana za powstałe nieprawidłowości przy dostawach sprzętu medycznego do polskich szpitali - napisano w komunikacie. ABW dodała, że obecnie prowadzi wielowątkowe śledztwo dotyczące m.in. umów na zakup sprzętu medycznego w latach 2001-2003, a także rejestracji leków oraz ich umieszczania na liście refundacyjnej. Na podstawie materiałów tego śledztwa Prokuratura Apelacyjna w Warszawie przedstawiła już zarzuty korupcji byłemu dyrektorowi gabinetu politycznego w Ministerstwie Zdrowia - Waldemarowi D.