Morawiecki ocenił, że w debacie publicznej zbyt mocno wyrysowane są obrazy wielogodzinnych debat, a wolność Polski - jego zdaniem - nie wykuwała się w debatach. - Wolność nie wykuwała się w wielogodzinnych debatach. Wolność i niepodległość wykuwały się w wieloletnich zmaganiach narodu polskiego z komunistycznym okupantem - mówił szef rządu. Podkreślił, że w wyniku wydarzeń grudniowych w 1970 r. zginęło 45 osób, w tym Zbigniew Nastały od strzału w głowę, Janusz Żebrowski oraz 16-letnia uczennica Jadwiga Kowalczyk. - O nich musimy pamiętać jako o sztafecie pokoleń Polaków, którzy przelali krew za wolną Polską, ale musimy również pamiętać o winie i odpowiedzialności tych, którzy za tamte zbrodnie nie ponieśli żadnej kary. Musimy pamiętać ku przestrodze, ale także pamiętając o tym, że to sądy wolnej Polski, sądy III RP nie były w stanie w realny sposób ukarać prawdziwych mocodawców, tych, którzy byli odpowiedzialni za strzelanie do bezbronnych, niewinnych ludzi - dodał szef rządu. Podczas uroczystości w Gdańsku upamiętniających 50. rocznicę krwawych wydarzeń z Grudnia'70 Morawiecki mówił, że zdarzenia te komuniści określali mianem "wydarzenia grudniowe", by nie mówić o zbrodni, której dopuściły się wówczas władze komunistyczne. - Przecież to była prawdziwa masakra na niewinnej ludności - powiedział. Podkreślił, że "jeszcze w tamtym grudniu padły postulaty wolnych związków zawodowych i z krwi tamtych ofiar Grudnia '70 narodziła się dziesięć lat później Solidarność, która doprowadziła nas do upragnionej wolności, niepodległości, suwerenności". - Ale to poukładanie rzeczy we właściwy sposób, oddanie sprawiedliwości tym, którzy o wolność walczyli, ale także pamiętanie przynajmniej o winie i domaganie się kary dla tych, którzy byli rzeczywistymi mocodawcami i pamiętanie o winie reżimu komunistycznego, zbrodniarzy komunistycznych i ich spadkobierców jest nieodzowne dla dzisiejszej Polski, po to, by była ona oparta po prostu o prawdę - powiedział Morawiecki. Morawiecki: Sporo słyszałem o bohaterskich robotnikach Premier Morawiecki zabrał też głos na Facebooku. "W Grudniu 1970 miałem niewiele ponad dwa lata, więc z tymi tragicznymi wydarzeniami nie mogę wiązać żadnych własnych wspomnień. Temat ten był jednak obecny w moim domu. O bohaterskich robotnikach Wybrzeża sporo słyszałem" - napisał. Premier wspominał, że od najmłodszych lat od rodziców dowiadywał się, w jakiej sytuacji znajdowała się nasza ojczyzna i w jakich realiach przyszło nam żyć. "Było więc dla mnie jasne, że w Grudniu 1970 moi rodacy z kilku nadmorskich miast podjęli odważną próbę nierównej walki z narzuconym Polsce reżimem. Budziło to we mnie podziw, szacunek, wdzięczność. Potem dane mi było poznać ludzi, którzy w wydarzeniach Grudnia uczestniczyli lub byli ich świadkami" - wspominał. "Kilka lat ode mnie starszy Romek Zwiercan mieszkał wtedy w Gdyni. Szarże czołgów i strzelanie ostrą amunicją do protestujących tłumów oglądał z okien swojego mieszkania. O tym, jak wielkie wywarło to na nim wrażenie niech świadczy fakt, że dekadę później nie wahał się narażać własnego życia w walce z reżimem, którego bezwzględność znał przecież od dziecka" - przypomniał. "Postacią, bez której Sierpień 1980 mógł się zakończyć klęską, jest Andrzej Kołodziej" Morawiecki napisał, że w sierpniu 1980 miał już 12 lat i doskonale pamięta, jak ważna wtedy dla wszystkich była wielka ofiara Grudnia 1970. "Sam słyszałem wtedy wiele razy, że ona nie może być zmarnowana, że nadszedł czas, by zrobić kolejny krok naprzód. Zarazem jednak wszyscy wiedzieli, że ten kolejny krok ku wolności należy zrobić bardziej solidarnie. Szło przecież o sprawę wszystkich Polaków, więc ani Wybrzeże, ani żaden inny region nie może w tej walce pozostawać sam. Doświadczone komunistyczną zbrodnią Wybrzeże dało też Polsce przykład, jak ten kolejny krok ku wolności zrobić" - dodał. Według szefa rządu, "postacią, bez której Sierpień 1980 mógł się zakończyć klęską, jest Andrzej Kołodziej". "W Grudniu 1970 roku miał jedenaście lat i przebywał w rodzinnych Bieszczadach. A jednak tam, na drugim końcu Polski, wydarzenia Grudnia 1970 przeżył on tak bardzo, że pragnął potem żyć i pracować wśród ludzi, którzy tak dzielnie potrafili sprzeciwić się władzy. Po ukończeniu szkoły zawodowej na pierwsze miejsce swojej pracy wybrał właśnie Stocznię. A w Sierpniu 1980 nie tylko stanął na czele strajku w Stoczni w Gdyni, ale podtrzymał ten strajk w dniu, w którym Lech Wałęsa, nie oglądając się na inne zakłady wystawiane do wiatru tą decyzją, ogłosił zakończenie strajku" - przypomniał.