Wicemarszałek Sejmu powiedziała, że było w nim dużo luźnych opinii różnych ministrów, bez odniesienia do danych światowych, ani wyników gospodarek innych krajów. Jej zdaniem trudno odnosić się do raportu, którego - jak powiedziała - właściwie nie było. Pani wicemarszałek, która była gościem radiowej Jedynki, dodała, że audyt był przypadkowy, choć zapowiadano go od pewnego czasu. Podkreśliła też, że po raz pierwszy głosowano w Sejmie przyjęcie dokumentu, którego nie było. Nie wydrukowano go, nie miał również numeru sejmowego. W opinii Kidawy-Błońskiej podobnie było w przypadku prezentacji wyników kontroli tak zwanej afery podsłuchowej. Jej zdaniem nie dowiedzieliśmy się, czy omawiane podsłuchy były legalne, kto je ewidencjonował, ani kto decydował o ich przeprowadzaniu. Wicemarszałek odniosła się też do zarzutów ministra skarbu Dawida Jackiewicza, jakoby za czasów rządów PO-PSL w państwowych firmach marnotrawiono pieniądze na zbyt duże pensje. Zwróciła uwagę, że choć problem zbyt wysokich zarobków faktycznie istniał, to nie należy go zawężać do lat 2007-2015. Podobnie było, jej zdaniem, za rządów Prawa i Sprawiedliwości. W przedstawionym wczoraj audycie poszczególni ministrowie zarzucili rządowi Platformy Obywatelskiej i PSL-u rażącą niegospodarność i marnotrawienie pieniędzy państwowych. Zdaniem polityków Platformy prezentacja audytu była działaniem politycznym, mającym zdyskredytować opozycję.