Prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył w czwartek podczas konferencji prasowej, że na pokładzie polskiego Tu-154M, który rozbił się w 2010 roku pod Smoleńskiem, nie doszło do wybuchów. "Jeśli w samolocie były wybuchy - samolot skąd wyleciał, z Moskwy? Z Warszawy - to znaczy, tam je podłożono. Czy przedostali się rosyjscy agenci i podłożyli materiały wybuchowe, czy jak? Szukajcie w takim razie u siebie" - powiedział Putin. Dodał następnie: "Nie było tam żadnych wybuchów, to zostało zbadane przez ekspertów ze strony polskiej i z rosyjskiej". Macierewicz: Próba ukrycia prawdy "Warto by pan prezydent Putin, który przecież w tamtym czasie, jako premier, był przewodniczącym komisji badającej tragedię smoleńską spojrzał wreszcie prawdziwe oczy. Dwie eksplozje, które ostatecznie zniszczyły Tu-154 zostały w sposób bezsporny zidentyfikowane przez oficjalną ekspertyzę - zamówioną i uznaną przez państwową komisję, której przewodził minister spraw wewnętrznych - Jerzy Miller" - powiedział Macierewicz w Polskim Radiu 24. "Próby ukrycia tej prawdy zostały teraz właśnie ujawnione i prezydent Putin powinien mieć odwagę, by przyjąć odpowiedzialność, za to, co się stało, a nie próbować obrażać kraj, którego przywódcy polegli na ziemi smoleńskiej koło Katynia" - dodał. "Czas, żeby Rosja oddała wrak Tu-154m" "Najwyższy czas, żeby władze rosyjskie spojrzały prawdzie w oczy, oddały bezprawnie przetrzymywany wrak, bezprawnie przetrzymywane czarne skrzynki i wszystkie przyrządy nawigacyjne" - powiedział szef MON. "Przetrzymując te fundamentalne dowody, próbują uniknąć odpowiedzialności i utrudnić badanie tej tragedii" - dodał. Macierewicz zwrócił również uwagę na "barbarzyński sposób" potraktowania przez stronę rosyjską ciał polskich przywódców, którzy zginęli w katastrofie. "Zwracam się z apelem do pana prezydenta Putina, żeby zamiast drwić i oskarżać Polskę, bardzo odpowiedzialnie podszedł do tej całej sprawy i pozwolił na wyjaśnienie, ujawnienie prawdy o dramacie, tragedii smoleńskiej" - powiedział.