"Liczba zakażeń New Delhi rośnie w geometrycznym tempie. Musimy po pierwsze dobrze rejestrować pacjentów, podejmować procedury, by ich zabezpieczyć, muszą być też absolutnie jednakowe standardy postępowania z pacjentami - nosicielami tych dramatycznie niedobrych bakterii" - powiedział na konferencji prasowej podczas ogólnopolskiego spotkania epidemiologów GIS Jarosław Pinkas. Przyznał on, że obecnie w Polsce można mówić o kilkuset przypadkach New Delhi "ale boimy się, żebyśmy, kolokwialnie mówiąc, nie byli tym przywaleni, bo postęp jest geometryczny" - przyznał Pinkas na konferencji epidemiologów w Starych Jabłonkach. GIS podkreślił, że "bakteria New Delhi nie wzięła się znikąd" i w związku z tym należy "zadbać o racjonalną antybiotykoterapię". "To jest kwestia nadużywania antybiotyków nie tylko przez lekarzy, ale też przez przemysł rolno-spożywczy, przez tych, którzy leczą zwierzęta. Jest to bardzo szeroki problem na całym świecie" - mówił Pinkas i dodał, że pojawienie się tej bakterii w Polsce to "efekt życia w globalnej wiosce". Epidemiolodzy i lekarze przyznają, że pacjenci, którzy są zakażeni bakterią New Delhi stanowią problem dla placówek zdrowia, bo należy ich m.in. izolować na osobnych salach. "Nie jest tajemnicą, że w polskich szpitalach takich pojedynczych sal brakuje" - przyznała konsultant krajowy w dziedzinie mikrobiologii lekarskiej prof. Katarzyna Dierżanowska-Fangrat. "W teorii jesteśmy dobrzy, w praktyce trudno nam realizować założenia" - przyznała Dierżanowska-Fangrat, odnosząc się do potrzeby izolacji osób z bakterią New Delhi. Obecni na konferencji specjaliści podczas dyskusji podkreślali, że w polskich szpitalach brakuje mikrobiologów, nie wszystkie placówki mają nowoczesne sterylizatornie. Podano, że w jednym ze szpitali sterylizator pochodzi "jeszcze z czasów NRD". Dodawano także, że nie ma obowiązku prawnego zatrudniania w sterylizatorniach fachowców - proszono ministra Pinkasa, by uregulować te kwestie prawnie. New Delhi to potoczna nazwa Klebsiella pneumoniae - pałeczki zapalenia płuc, należącej do grupy bakterii jelitowych. Odpowiada za groźne dla życia zapalenie płuc, zapalenie układu moczowego, pokarmowego, opon mózgowo-rdzeniowych i wielu innych chorób. Zapalenia nią wywołane mogą prowadzić do sepsy. Jest oporna na działanie większości antybiotyków. Pierwszy przypadek New Delhi w Polsce zanotowano w Warszawie w 2011 roku. Wkrótce potem duża liczba chorych pojawiła się w Poznaniu. Obecnie najwięcej przypadków zakażonych tą bakterią notuje się na Mazowszu, Podlasiu oraz na Warmii i Mazurach. Niektóre środowiska lekarskie postulują, by w bazach danych oznaczać pacjentów z bakterią New Delhi. W rozmowie z PAP prof. Katarzyna Dierżanowska-Fangrat wyraziła obawę, że mogłoby to pozbawić te osoby dostępu do świadczeń medycznych. "Taka informacja powinna być przez pacjenta podana w wywiadzie, nie powinna być ukrywana" - przyznała krajowa konsultant w dziedzinie mikrobiologii lekarskiej. Konferencja odbywa się w Starych Jabłonkach, uczestniczą w niej mikrobiolodzy, epidemiolodzy, szefowie szpitali i specjaliści zdrowia publicznego