"Finalnie wyciągnęliśmy trzy bomby lotnicze oraz dwa obiekty, które były nieznanego pochodzenia i nie okazały się bombami. Była to kotwa betonowo-ceglasta z elementami metalowymi oraz spłaszczona opona ze złomem" - poinformował dziennikarzy rzecznik prasowy 8. Flotylli Obrony Wybrzeża w Świnoujściu kmdr ppor. Jacek Kwiatkowski. Zapewnił, że w rejonie znaleziska nie ma już niewybuchów. Dodał, że trzy bomby, które zostały wyciągnięte, są w dobrym stanie - z materiałem wybuchowym i zapalnikami. Dwie ważą po około 250 kg, jedna jest lżejsza. Bomby są transportowane specjalistycznym pojazdem, tzw. bombowozem, na jeden z zachodniopomorskich poligonów, gdzie będą detonowane. W porozumieniu ze sztabem kryzysowym transport jest konwojowany. Akcja ewakuacyjna O godz. 7 podstawione zostały autobusy do Podczela, które zabrały ewakuowanych do hali Milenium lub na stadion. Miejsca zbiórek wyznaczono przy ulicach: Kresowej, Tarnopolskiej, Lwowskiej, Nowogrodzkiej oraz przy sanatorium "Holtur". Komunikacja autobusowa miała oznaczenia "ewakuacja". Jak poinformowano, ewakuowani mieszkańcy mogą już wrócić do domów. Niewybuchy, jak podał w niedzielę sztab, to prawdopodobnie bomby lotnicze. Leżały kilkadziesiąt metrów od brzegu, na głębokości około 150 centymetrów. Jak poinformował prezydent Kołobrzegu <a class="db-object" title="Janusz Gromek" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-janusz-gromek,gsbi,3241" data-id="3241" data-type="theme">Janusz Gromek</a>, odblokowana została już DK 11 na odcinku Sianożęty - Kołobrzeg. Otwarte zostały ścieżki rowerowe i plaże, które były zamknięte w promieniu 2,5 km od znaleziska. Nie obowiązuje też już strefa zagrożenia na Bałtyku, która sięgała około 10 km w głąb morza. W poniedziałkowej akcji oprócz saperów i wojska bierze udział łącznie kilkuset policjantów, strażaków, funkcjonariuszy służby granicznej, celnej, leśnej, miejskiej, ratowników WOPR, pracowników urzędów oraz wolontariuszy.