Piotr K., dyrektor pionu techniki operacyjnej CBA, wyrok usłyszał w lutym tego roku. Według prokuratury i sądu nadużył swojej władzy "w celu osiągnięcia korzyści osobistej lub majątkowej". Za tzw. przestępstwo korupcyjne, w przypadku prawomocnego skazania, Piotr K. może stracić nawet emeryturę, a także mieszkanie służbowe, jeśli takie otrzymał. Przywrócono go jednak do służby mimo skierowania do sądu aktu oskarżenia. Śledztwo w tej sprawie było tajne, jednak media już wcześniej ujawniły mechanizm, w jakim brał - według prokuratury i sądu pierwszej instancji - dyrektor Piotr K. Chodziło o mieszkania operacyjne, które służyły stołecznym policjantom do spotkań z informatorami ze świata przestępczego. - Takie mieszkania są kupowane na operacyjne tożsamości, czyli na nieistniejących ludzi. Ktoś w stołecznej komendzie wpadł na pomysł, że łatwo przejąć takie mieszkanie. Wystarczy podpisać umowę o sprzedaży, za ułamek wartości. Tym łatwiej, gdy w służbowej szafie posiada się wszystkie dowody osobiste fikcyjnych właścicieli mieszkań - mówi jeden z funkcjonariuszy policyjnego biura spraw wewnętrznych, które wpadło na trop tej afery. Jak dowiedzieli się dziennikarze, dyrektor K. odwołuje się od wyroku I instancji, nadal cieszy się pełnym zaufaniem ministrów. - Orzeczenie sądu jest nieprawomocne. W związku z przepisem art. 5 kpk osoba uznawana jest za niewinną, dopóki wina nie zostanie udowodniona i stwierdzona prawomocnym wyrokiem (tzw. domniemanie niewinności). W przypadku, kiedy zapadnie prawomocne orzeczenie, funkcjonariusz zostanie bezzwłocznie zwolniony ze służby - odpowiedział dziennikarzom tvn24.pl Piotr Kaczorek z pionu prasowego służby antykorupcyjnej.