Do zdarzenia doszło po godzinie 9. Z nieustalonych dotąd przyczyn prywatny śmigłowiec z trzema osobami na pokładzie spadł na pole w Domecku. Maszyna rozbiła się kilkadziesiąt metrów od drogi i zabudowań. Na miejsce katastrofy wysłano kilka jednostek ratowniczych straży pożarnej i śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jak poinformował PAP oficer dyżurny KW Państwowej Straży Pożarnej w Opolu, dwóch mężczyzn lecących śmigłowcem zginęło na miejscu. Trzeci, po akcji reanimacyjnej, został przetransportowany do szpitala. Jak informuje Dariusz Świątczak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu, nie są jeszcze znane okoliczności zdarzenia. Nie wiadomo też, do kogo należał śmigłowiec. Na miejscu pracuje już ekipa śledcza. "Trwają czynności procesowe. Na miejscu jest ekipa dochodzeniowo-śledcza i grupa prokuratorska. Rozpytujemy świadków, zabezpieczamy miejsce zdarzenia. Czekamy na ekspertów z Komisji Badania Wypadków Lotniczych" - powiedział Świątczak. Jak nieoficjalnie dowiedział się PAP, maszyna leciała do Ziębic na Dolnym Śląsku. Według obecnych na miejscu katastrofy strażaków i mieszkańców pobliskich domów, śmigłowiec nie palił się przed zderzeniem z ziemią. Prawdopodobnie pilot próbował ominąć słupy wysokiego napięcia. Jako pierwsze informację o katastrofie podało diecezjalne radio Doxa z Opola.