"Może trzeba rzucić kraj, wyjechać w cholerę, żyć gdzie indziej, przestać się zamartwiać tym, co się dzieje w Polsce?" - powiedział Maciej Stuhr, komentując ostatnie wydarzenia w kraju po opublikowaniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Słowa odbiły się szerokim echem, wywołując falę komentarzy. Niespodziewanie w obronie aktora stanęła posłanka PiS Joanna Lichocka.
Maciej Stuhr udzielił wywiadu tygodnikowi "Wprost". Mówił w nim tak: "Zastanawiam się nad tym, na ile mamy jeszcze siły, czy nam się jeszcze chce walczyć o ten kraj. Jeśli mam szczerze odpowiedzieć, jaka była moja pierwsza myśl, to była ona taka: czy mnie się jeszcze w ogóle chce być patriotą? Czy mam w sobie wystarczająco dużo determinacji, by toczyć bój o sprawy, o które w mojej opinii walczyć trzeba? Czy zostawić to innym? Bo ileż można się kopać z koniem? Może trzeba rzucić kraj, wyjechać w cholerę, żyć gdzie indziej, przestać się zamartwiać tym, co się dzieje w Polsce?".
Aktor dodał, że miał takie myśli, ale one "zaraz mu przejdą".
Słowa Stuhra odbiły się szerokich echem, zwłaszcza wśród prawicowych publicystów i polityków.
W obronie Macieja Stuhra stanęła niespodziewanie posłanka PiS Joanna Lichocka.
"Od dawna mam ochotę napisać kilka słów w obronie Macieja Stuhra. Spotyka się z ostrym hejtem za to, że wyraża swe poglądy i ma odwagę ich bronić, jest w tym konsekwentny. Czasem przegina, ale na hejt nie zasługuje. Nie zgadzam się z nim, ale nie jest on rozhisteryzowanym celebrytą" - napisała na Twitterze.
W kolejnym wpisie Lichocka podkreśliła, że "nie sposób się z nim zgadzać, ale można szanować". "Zwykle nie przekracza granic debaty. Ma wyraźne, przeciwstawne moim poglądy, ale to nie powód, by go deprecjonować" - stwierdziła posłanka PiS.