Przypomnijmy, że w wywiadzie udzielonym stacji TVN24 generał Różański, pytany o honory, jakie rzecznikowi MON Bartłomiejowi Misiewiczowi oddawali żołnierze w czasie różnych uroczystości, przyznał się do osobistej porażki i przeprosił za swój błąd. "To zjawisko było weryfikatorem dla wojska. Chcę przeprosić, że w wojsku byli tacy, którzy nie potrafili zachować standardów, to ingracjacja ze strony wojska. Ta przykra lekcja będzie analizowana przez żołnierzy i zastanowią się, czy wziąć parasolkę do ręki. (...) Jako dowódca muszę powiedzieć, że to chyba moja porażka. Wielu kolegów, którzy się tak zachowali, wyszło spod mojej ręki" - mówił w TVN24 gen. Różański. Gen. Roman Polko odniósł się do jego słów i stwierdził, że gen. Różański powinien od razu zareagować. - Ci żołnierze, którzy w sposób nieuprawniony nazywali rzeczniczka prasowego MON ministrem, trzymali nad jego głowa parasol - łamiąc wszelkie przepisy ubiorcze i składali meldunki, byli podwładnymi gen. Różańskiego. Rozumiem, że on nie stoi nad każdym żołnierzem, ale jeśli przypadki miały miejsce, to należało od razu rozliczyć tych oficerów, którzy dopuścili do jawnego i poniżającego łamania morale wojska. Ustalić, kto kazał kapitanowi trzymać parasol, kto kazał składać meldunki - argumentował w TVP Info były dowódca GROM-u. Wskazywał też, że w takich przypadkach w armii prowadzi się postępowanie dyscyplinarne. "Winni są ukarani, a raport czy sprawozdanie rozsyła się po jednostkach i mamy problem załatwiony. Takie zachowania się już nie powtarzają" - przekonywał.