E-skierowanie może mieć trzy formy. Pierwszą jest wiadomość przesłana SMS z czterocyfrowym kodem, który - podobnie jak przy e-recepcie - potem trzeba podać razem z numerem PESEL. Drugą formą jest mail z dołączonym plikiem. Ostatnią - skierowaną do osób, które nie mają dostępu do internetu - informacyjny wydruk e-skierowania z odręcznym podpisem lekarza. Jednak również w tym przypadku w systemie zostanie zapisana cyfrowa wersja skierowania. Czterocyfrowy kod i numer PESEL można osobiście podać w punkcie rejestracji albo podyktować przez telefon. Proces informatyzacji służby zdrowia trwa od co najmniej 10 lat i trwająca pandemia go przyspieszyła. Wcześniejszymi rozwiązaniami były m.in. e-zwolnienia i e-recepta. Zdaniem prof. dr hab. Katarzyny Kokocińskiej, specjalistki prawa publicznego i prawa ochrony zdrowia z UAM, e-skierowanie wpłynie na skrócenie kolejek do lekarzy. - Jednym z elementów funkcjonalności systemu jest jednorazowe użycie kodu, który otrzymujemy przy wystawieniu e-skierowania. To, że rejestrujemy się w jednym miejscu powoduje, że nie ma sztucznych kolejek, nie ma nadpisywania wizyt u lekarza - mówi prof. Kokocińska. I dodaje, że nie musimy - jak w przypadku tradycyjnego skierowania - rejestrować się w terminie 14 dni od daty wystawienia. Największym odsetkiem pacjentów są w Polsce osoby powyżej 55. roku życia. Jednak tylko 13 proc. tej grupy potrafi radzić sobie z aplikacjami zdrowotnymi. Przykładem jest Szwajcaria Prof. dr hab. Joanna Haberko, specjalizująca się w prawie cywilnym i prawie medycznym na UAM uspokaja, że e-skierowania nie doprowadzą do wykluczenia. - Po wprowadzeniu e-skierowania sytuacja pacjenta, nawet tego, który nie ma dostępu do aplikacji, na dobrą sprawę niewiele się zmienia. To lekarz musi się zaznajomić z nowym systemem. Pacjent dostaje czterocyfrowy kod, z którym udaje się do przychodni. Nawet kiedy dostaje wydruk informacyjny z odręcznym podpisem lekarza, to nie musi go dostarczać w terminie 14 dni - wyjaśnia prof. Haberko. Z opublikowanych w czerwcu badań międzynarodowej firmy doradczej Deloitte wynika, że w 2040 roku przynajmniej jedna czwarta usług zdrowotnych ma być świadczona na odległość. W 2022 roku prawie 16 mln Europejczyków będzie korzystać z usług świadczonych zdalnie, czyli z telemedycyny. - Nie ma odwrotu od digitalizacji medycyny. Jeśli chodzi o obszary priorytetowe, objęte cyfryzacją, to najważniejszym jest diagnostyka, która nie może funkcjonować bez systemów teleinformatycznych. Wiele specjalistycznych rozwiązań jest tworzonych wyłącznie w celu procesu diagnozowania pacjentów - zwraca uwagę prof. Kokocińska. Przykładem jest Szwajcaria, która stosuje telemedycynę i od 15 lat wprowadza rozwiązania zastępujące lekarza pierwszego kontaktu. Elektroniczna dokumentacja medyczna - Wystarczy za pomocą odpowiedniej aplikacji wprowadzić parametry objawów choroby i na ich podstawie algorytm automatycznie wskazuje, kiedy i do jakiego specjalisty powinniśmy się udać - informuje prof. Kokocińska. W USA działają zaś tzw. kioski medyczne. - Tam pacjent nie tylko może uzyskać zdalną poradę, ale również może poddać się podstawowym badaniom - dodaje. Drugim obszarem, który powinien jak najszybciej zostać zdigitalizowany jest analiza danych i elektroniczna dokumentacja medyczna. - Wdrożenie elektronicznej dokumentacji medycznej na pewno ułatwia proces leczenia, zmniejsza ilość błędów, które są popełniane w trakcie leczenia pacjenta i je przyspiesza. Jest on sukcesywnie wdrażany w Polsce. Mamy odpowiednie regulacje ale potrzebne są dalsze działania - podkreśla specjalistka prawa publicznego i prawa ochrony zdrowia. Podczas cyfryzacji służby zdrowia ważne jest przyjęcie spójnej koncepcji. - Sama cyfryzacja opieki zdrowotnej, gdyby miała tylko polegać na digitalizacji funkcjonujących rozwiązań, byłaby nieskutecznym i kosztownym działaniem - ostrzega prof. Kokocińska. Dlatego - jak podkreśla - informatyzacja ochrony zdrowia musi być poprzedzona głęboką refleksją, systemowym podejściem, planowaniem celów i priorytetów. ew