Dyrektor szpitala w Starachowicach Grzegorz Fitas podjął decyzję o rozwiązaniu umowy z personelem, który dyżurował w czasie, gdy - według medialnych doniesień - kobieta urodziła na podłodze jednej z sal martwe dziecko. Chodzi o ordynatora, lekarzy i pielęgniarki. Jak poinformował podczas poniedziałkowej konferencji Fitas, pracę straci ordynator oddziału, pielęgniarka oddziałowa, lekarze dyżurni oraz pielęgniarki i położne pracujące wówczas na zmianie. "Nie znalazłem żadnej możliwości wytłumaczenia, dlaczego tak się stało i dlaczego przy kobiecie nie było lekarza i nie było położnej" - powiedział dyrektor. Jak mówił, na oddziale było dwóch lekarzy dyżurnych i pięć położnych. "Nie stwierdziłem faktu, że byli tak bardzo zajęci, że nie potrafili zająć się tą kobietą" - dodał. Przepraszał za zaistniałą sytuację. Funkcjonowanie oddziału zagrożone? Dyrektor zapewnił, że podejmie starania, by oddział ginekologiczno-położniczy, pomimo zwolnień personelu, funkcjonował należycie. Dodał jednocześnie, że pacjentki, które trafią do placówki mogą czuć się bezpiecznie. Fitas poinformował, że jeszcze w poniedziałek opublikowane zostaną ogłoszenia o przyjęciu do pracy nowych lekarzy. Dodał, że będzie także prosił o pomoc dyrektorów ościennych szpitali, aby oddział w którym pracowali zwolnieni, nie musiał być zamknięty. "Natomiast mówię też, że tak się może stać" - dodał Fitas. Powiedział, że największym problemem jest obsada dyżurowa. Według mediów kobieta w ósmym miesiącu ciąży zgłosiła się do szpitala, ponieważ przestała czuć ruchy dziecka; zdiagnozowano, że dziecko nie żyje. Według pacjentki i jej męża, na których powołują się media, gdy rozpoczęła się akcja porodowa, kobiecie nie udzielono pomocy; pozostawiona bez opieki, urodziła na podłodze jednej ze szpitalnych sal, a dziecko nie żyło. Kontrola w szpitalu Kontrolę w szpitalu przeprowadził już wojewódzki konsultant ds. ginekologii i położnictwa, trwa także wewnętrzne postępowanie lecznicy oraz postępowanie wyjaśniające Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Świętokrzyskiej Izby Lekarskiej. NFZ zdecydował o wprowadzeniu własnej kontroli - w poniedziałek do Starachowic pojedzie zespół kontrolny, złożony z dwóch lekarzy. Przeprowadzą oni tzw. kontrolę dostępności świadczeń. "Chodzi o sprawdzenie, czy w tym konkretnym czasie, na oddziale, dyżur pełniło tylu lekarzy, ilu jest wymaganych w warunkach koniecznych, do funkcjonowania oddziału" - powiedziała PAP rzeczniczka świętokrzyskiego Oddziału Narodowego Funduszy Zdrowia Beata Szczepanek. Kontrolerzy sprawdzą także, czy na oddziale była odpowiednia liczba osób z personelu pomocniczego - pielęgniarek i położnych, przeanalizują grafiki dyżurów i raporty medyczne z dyżurów. Rzeczniczka dodała, że wiadomo, iż starachowicki szpital zatrudnia wymaganą przepisami liczbę lekarzy specjalistów ginekologii i położnictwa. Także w poniedziałek, badająca od piątku sprawę, po doniesieniach medialnych, Prokuratura Rejonowa w Starachowicach, planuje przesłuchanie pokrzywdzonej. Jak powiedział PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach Daniel Prokopowicz, zapadła też decyzja, że planowana sekcja zwłok dziecka, będzie wykonana w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie. Jak dodał prokurator, będzie to miało miejsce "w najbliższych dniach". W sobotę placówkę kontrolował wojewódzki konsultant ds. ginekologii i położnictwa. Dr Wojciech Rokita analizował sprawę na polecenie ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, konsultanta krajowego ds. położnictwa i ginekologii prof. Stanisława Radowickiego oraz konsultanta krajowego ds. perinatologii prof. Mirosława Wielgosia. "Zapoznałem się z dokumentacją, dokonałem oględzin oddziału, rozmawiałem z personelem, który zajmował się pacjentką" - powiedział w niedzielę PAP Rokita. Protokół pokontrolny jeszcze tego samego dnia trafił do resortu zdrowia. Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zapowiedział w sobotę dokładne wyjaśnienie sytuacji w szpitalu w Starachowicach. "Jeżeli się okaże, że są osoby winne, będą wyciągnięte konsekwencje" - powiedział. Rzeczniczka MZ Milena Kruszewska powiedziała PAP w poniedziałek, że resort analizuje Raport z kontroli w starachowickim szpitalu Sytuację za "absolutnie bulwersującą" uznała minister rodziny Elżbieta Rafalska. "Jeżeli taka sytuacja się zdarzyła, to jest rzecz absolutnie skandaliczna, niedopuszczalna i osoby, które doprowadziły do takiej sytuacji, która nie powinna mieć nigdzie w Polsce miejsca, powinny ponieść odpowiedzialność" - mówiła dziennikarzom w sobotę.