Kolejne, czwarte już spotkanie Andrzeja Dudy i prezesa PiS w sprawie przygotowanych przez prezydenta projektów ustaw dotyczących Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa, rozpoczęło się w piątek, o godz. 16.30 w Belwederze. "Ze spokojem czekamy na dzisiejszą rozmowę prezesa Jarosława Kaczyńskiego z prezydentem Andrzejem Dudą" - mówiła Mazurek w piątek dziennikarzom w Sejmie. Zapowiedziała także, że po zakończeniu spotkania na pewno zostanie przekazany komunikat dotyczący możliwego porozumienia. Jednak nie będzie kompromisu? Kancelaria Prezydenta dotychczas zapowiadała możliwość kompromisu w kwestii ustaw o KRS i SN, podkreślając jednak niezmienne stanowisko prezydenta, co do konkretnych zapisów ustawy. Jednak słowa Zofii Romaszewskiej w porannej rozmowie w Radiu Zet wskazują, że negocjacje pomiędzy politykami mogą być wyjątkowo trudne. "Prezydent nie zgodzi się, żeby minister sprawiedliwości sam decydował o tym, jak będzie wyglądało sądownictwo w Polsce - powiedziała w piątek Romaszewska. Podkreśliła, że w jej ocenie, PiS gra "nieczysto" z prezydentem, a poprawki PiS do prezydenckich ustaw o SN i KRS absolutnie nie zasługują na akceptację prezydenta. Prof. dr hab. Rafał Chwedoruk w rozmowie z Interią, odnosząc się do słów Zofii Romaszewskiej zaznacza, że są one elementem procesu negocjacyjnego, który składa się nie tylko z czysto formalnych spotkań, ale też z wystąpień medialnych, w tym wypowiedzi osób, które na pozór i od strony formalnej nie mają nic wspólnego ze sprawą. Występują natomiast w charakterze komentatorów, publicystów, doradców czy obserwatorów dyskusji. Ostatnie spotkanie Jeśli słowa Romaszewskiej są zapowiedzią odrzucenia poprawek, można się spodziewać, że to kolejna odsłona konfliktu. Prof. Chwedoruk jest jednak zdania, że o ile może być to ostatnie tego typu spotkanie, nie będzie ono finałem całego procesu negocjacyjnego. - Mówię procesu negocjacyjnego, ponieważ wydaje mi się, że obok tematyki dotyczącej ustaw sądowych, przedmiotem całej debaty jest też sprawa relacji między ośrodkiem prezydenckim a resztą obozu władzy, a w tym szczególnie między ośrodkiem prezydenckim a rządem - podkreśla profesor. Zaznacza także, że od wielu miesięcy z kręgów prezydenckich dobiegały sygnały niezadowolenia z dotychczasowego podziału ról i obowiązków w obrębie obozu władzy i faktycznego wpływu prezydenta na niektóre obszary np. MON i MSZ. - Sądzę, że sprawa jest bardziej skomplikowana niż wskazywałby na to i tak sam w sobie złożony dyskurs o ustawach sądowych - podkreśla prof. Chwedoruk i dodaje: - Moim zdaniem jednym z elementów niesprzyjających szybkiemu zakończeniu sporu jest fakt, że obie strony posiadają w tej chwili bardzo dobre notowania sondażowe. Z jednej strony wysoki poziom zaufania dla prezydenta, z drugiej - rekordowe od wyborów notowania Prawa i Sprawiedliwości. To wszystko czyni obie strony bardziej asertywnymi. Najprawdopodobniej dopóki to nie ulegnie zmianie, dalej nie będziemy mieć do czynienia z taką "patową" sytuacją. - PiS ma różne możliwości manewru, także w relacjach z ośrodkiem prezydenckim. Inaczej by to wyglądało gdyby te notowania szybowały w dół i wtedy trzeba by jakiegoś nowego otwarcia, zmiany - mówi prof. Chwedoruk. PiS nie musi dążyć do przeprowadzenia reformy Ekspert zaznacza także, że już samo zaabsorbowanie opinii publicznej dyskusją o sądownictwie jest dla rządzących korzystne. - Bo to oni narzucają tematykę, narrację itd. W miejscu opozycji znajduje się nieopozycyjny podmiot w postaci ośrodka prezydenckiego, co pokazuje paradoks tej sytuacji. Tym bardziej, że opozycja nie skorzystała na konflikcie w obozie władzy - dodaje. Ekspert zwraca także uwagę na fakt, że PiS może, ale nie musi przeprowadzać reform sądowych. - To oczywiście ważne dla partii Jarosława Kaczyńskiego, jednak jak widać ich notowania są uzależnione od innych czynników. Z kolei w przypadku ośrodka prezydenckiego myślę, że takie długotrwałe przeciąganie sprawy mogłoby nie przynieść efektów - stwierdza Chwedoruk. Odpowiedzialność prezydenta Zdaniem profesora, póki co, elektorat PiS-u i Andrzeja Dudy zdaje się nie dostrzegać konfliktu na linii prezydent - rząd. Ewentualnie traktuje go jako tymczasowe, drobne nieporozumienie. - Jednak to głowa państwa wzięła na siebie odpowiedzialność za przeprowadzenie tej reformy i przygotowanie zupełnie nowych ustaw, więc na swój sposób złożyła pewną, można by powiedzieć, obietnicę "międzywyborczą". I jeśli nie teraz, to później będzie musiała dążyć do finalizowania tego wszystkiego. Choćby dlatego, że trudno sobie wyobrazić start w wyborach prezydenckich bez pełnego zaangażowania Prawa i Sprawiedliwości - twierdzi Chwedoruk dodając, że świat się nie zawali jeśli tej reformy nie będzie. - Nie sądzę, żeby brak jej przeprowadzenia miał zrujnować notowania którejkolwiek ze stron. Natomiast w chwili obecnej <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-prawo-i-sprawiedliwosc,gsbi,39" title="Prawo i Sprawiedliwość" target="_blank">Prawo i Sprawiedliwość</a> może tłumaczyć wyborcom, że chciało przeprowadzić reformę, ale uniemożliwił to czynnik zewnętrzny - zaznaczył prof. Chwedoruk, dodając, że w przypadku ośrodka prezydenckiego podobne stwierdzenie mogłoby stawiać prezydenta po stronie opozycji. - A to, jak sadzę, byłoby trudniejsze do zaakceptowania, szczególnie dla wyborców, którzy ufają Andrzejowi Dudzie. W tym sensie, można by powiedzieć, że czas pracuje jednak na korzyść Prawa i Sprawiedliwości, a nie ośrodka prezydenckiego - podsumowuje profesor Rafał Chwedoruk. JB